15 listopada 2013

Rozdział 1 – Nowożeńcy



         Odebraliśmy serdeczny życzenia od wszystkich obecnych. Prawdę mówiąc momentami bałem się, że mama udusi z radości moją świeżo poślubioną żonę. Jednak na szczęście nic takiego nie nastąpiło.
Po życzenia przyszedł czas na zdjęcia ślubne. Nie potrafiliśmy odmówić Carlowi. Część zdjęć (tych, na których musieli być świadkowie) robił Syriusz.
         W miarę możliwości starałem się nawet na chwilę nie wypuszczać z dłoni ręki żony. Nie mogłem uwierzyć, że ta kochana istota już jest moja.
- Wszystko w porządku? – spytała mnie cicho Dora.
- Najlepszym. – zapewniłem ją.
Nie chciałem, żeby martwiła się czymkolwiek w dzień naszego ślubu.
-To możemy już chyba jechać do was. – zapowiedziała Kristal, spoglądając na zegarek.
Jeszcze wtedy nie wzbudziło to moich podejrzeń. A powinno.
         Do naszego domu przyjechaliśmy około czwartej. Poszliśmy w stronę drzwi,
Tuż przed drzwiami Syriusz zagrodził mi drogę.
- Powinieneś przenieść żonę przez próg. – powiedział.
- Już mnie przenosił. – poinformowała go Dora.
- Ale nie to samo. – upierał się. – Przenosił narzeczoną. Żonę też wypada.
Zanim zdążyłem się odezwać, Dora odepchnęła Łapę i weszła do domu bez słowa. Przechodząc przez próg potknęła się o skraj sukni. W porę złapałem ją za ramię.
         W salonie powitała nas niespodzianka. Byli tam Molly, Artur oraz ich dzieci, a także Louis.
Odśpiewali nam „Sto lat” na nową drogę życia. Potem bliźniaki i Louis zaintonowali jeszcze kilka innych piosenek z życzeniami.
Uciszyła ich dopiero moja mama.
- Dajcie im usiąść. – zgromiła ich.
Niemal siłą usadzono nas na kanapie.
Dosyć szybko na stoliku pojawiła się herbata oraz najróżniejsze ciasta i ciastka. Oraz kilka butelek alkoholu.
- Gorzka wódka, gorzka wódka, nie będziemy pili. Trzeba żeby państwo młodzi wódkę osłodzili. – zaśpiewali Louis i Syriusz.
Wstaliśmy. Ująłem w dłonie twarz żony i pocałowałem ją. Rozległy się brawa. Jednak chłopakom to nie wystarczało.
- Ona temu winna, ona temu winna. Pocałować go powinna! – śpiewali dalej.
Poczułem na wargach usta Dory. To był krótki, ale słodki pocałunek.
- On jest temu winien, on jest temu winien. Pocałować ją powinien!
Po raz kolejny ją pocałowałem. Po chwili odsunęliśmy się od siebie. Miałem nadzieję, że dadzą już sobie spokój. Dodam, że płonną nadzieję.
- Nie pijemy wódki, nie pijemy wódki. Pocałunek był za krótki! Nie pijemy wódki, nie pijemy wódki. Pocałunek był za krótki!
Już chciałem im odpowiedzieć, że jak coś im przeszkadza to mogą nie pić. Jednak gdy tylko otworzyłem usta, Dora zarzuciła mi ręce na szyję i wpiła się w nie. Nie wiem jak długo się całowaliśmy. Po jakimś czasie usłyszałem brawa, a chwilę później toast za parę młodą, ale nie zwracałem na to uwagi. Puściłem Dorę dopiero, gdy czułem, że zaczyna jej brakować powietrza.
- No to jakie macie plany, na przyszłość? – zagadnął nas Bill.
Wyglądał już o wiele lepiej. Blizn już prawie nie było widać. Natomiast Fleur nie odstępowała go na krok.
- Jeszcze nie mamy.  – odpowiedziałem.
- Bo i po co. – wtrącił Lou. – Plany zazwyczaj nie wychodzą.
- A gdzie zgubiłeś Hestię? – zapytała Dora.
Przechylił głowę i podrapał się w skroń.
- Bardzo chciała przyjść, ale nie mogła zerwać się z pracy. – wyjaśnił.
Można powiedzieć, że spotkanie się rozwijało. Louis nawet wyciągnął butelkę szampana i wzniósł toast za mnie i Dorę.
         Kilka minut później Carl zaczął szperać po kieszeniach. Miałem co do tego złe przeczucia.
- Carl, co ty wyprawiasz? – spytałem.
Posłał mi zdziwione spojrzenie, a następnie podszedł do stojącego na regale radia.
- Chyba nie myślałeś, że obędzie się bez pierwszego tańca.
- Nie umiem tańczyć. – zauważyłem.
- Ja też. – zapewniła mnie Dora.
Zerwała się i pociągnęła mnie za rękę. Chcąc, nie chcąc, musiałem się zgodzić. Stanęliśmy tam, gdzie było najwięcej wolnego miejsca. Ująłem dłoń żony, a lewą rękę położyłem na jej talii.
Po chwili popłynęła spokojna muzyka dołączona z czystym głosem.
The whispers in the morning
Of lovers sleeping tight
Are rolling by like thunder now
As I look in your eyes
I hold on to your body
And feel each move you make
Your voice is warm and tender
A love that I could not forsake

'Cause I'm your lady
And you are my man
Whenever you reach for me
I'll do all that I can

Even though there may be times
It seems I'm far away
Never wonder where I am
'Cause I am always by your side

'Cause I'm your lady
And you are my man
Whenever you reach for me
I'll do all that I can

We're heading for something
Somewhere I've never been
Sometimes I am frightened
But I'm ready to learn
Of the power of love*
         Naszego wesołego towarzystwa pozbyliśmy się dopiero późnym wieczorem. Byłem wdzięczny Molly, gdy powiedziała, że należy udać się już do domów. Męczyli mnie rozgadani towarzysze.
- Możecie iść już spać. – powiedziała mama, gdy już wszyscy wyszli. – Ja tutaj posprzątam.
- Ale chętnie ci pomożemy. – wtrąciła Dora
Złapała stojącą z brzegu filiżankę i ruszyła do kuchni.
- Nie trzeba. – zatrzymała ją mama. – Sama się tym zajmę. Nie pozwolę wam sprzątać w dniu waszego ślubu. Idźcie się wyspać.
Nie mieliśmy wyjścia, więc udaliśmy się do naszej sypialni. Pomogłem Dorze wejść po schodach w taki sposób, żeby nie potknęła się znowu o skraj sukni.
- Dziękuję. – powiedziała.
Uśmiechnąłem się do niej.
W sypialni Dora od razu usiadła na krześle i zaczęła rozczesywać długie włosy.
- Pomogę ci. – zaofiarowałem się.
Wyjąłem z jej dłoni szczotkę i delikatnie przesuwałem ją po ciemnoblond falach. Odsunąłem je i delikatnie pocałowałem skórę na szyi żony.
Roześmiała się cicho.
- Co cię tak bawi? – spytałem.
Odchyliła delikatnie głowę, opierając ją na moim ramieniu
- Już po raz drugi rozbierasz mnie z sukni ślubnej. – zauważyła.
Cmoknąłem Dorę w policzek.
- Ale tym razem nie licz na wyjazd do Dover. – westchnąłem. – Nie mogę uwierzyć, że jesteś moją żoną.
- No to uwierz, panie Lupin. – odparła z rozbawieniem. – Już nie jest pan kawalerem.
Nie odrywając ust od skóry Nimfadory, sięgnąłem do rozpięcia sukni.
- Poczekaj chwilkę. – poprosiła.
- Ile tylko będziesz chciała. – zapewniłem ją.
Odwróciła się i spojrzała mi w oczy.
- Kocham cię.
Ująłem jej twarz w dłonie.
- Ja ciebie też.
Przysiadła się bliżej. Zarzuciła mi ręce na kark i pocałowała. Oddałem pocałunek. Potem byliśmy już tylko my.
Tylko ona.
         Rankiem obudził mnie trzask tłukącego się kubka.
- Zaraz to naprawię. – wymamrotałem w poduszkę.
Nawet nie wiem, kiedy przewróciłem się na brzuch. Byłem pewien, że zasnąłem leżąc na plecach.
- Poradzę sobie. – odparła Dora.
Pokręciłem głową.
- Nie trzeba. Ja to zrobię. Za pięć minut.
Nie otrzymałem odpowiedzi.
Ledwo zamknąłem oczy, poczułem jak Dora przytula się do moich pleców. Przesunęła dłonią po moim boku, zmierzając w stronę pach.
- Nie mam łaskotek. – uprzedziłem.
- To znajdę inny sposób na to, żebyś się obudził.
Zaczęła całować blizny po bacie. To było nawet przyjemne. Rany zrosły się całkowicie już dwa-trzy tygodnie temu.
Przewróciłem się na plecy. Nie zdążyłem dobrze się ułożyć, a już miałem pewną różowowłosą głowę na piersi.
- Nie dasz mi się wyspać. – stwierdziłem.
- Już prawie dziesiąta. – odpowiedziała oburzonym głosem.
Przyciągnąłem ją do siebie. Jej twarz znalazła się zaledwie kilka centymetrów od mojej. Czułem na skórze ciepły oddech żony.
- Przecież i tak nigdzie dzisiaj nie idziemy. – zauważyłem.
- Niby tak. – potwierdziła. – A wiesz, że jesteśmy sami?
Przekręciliśmy się tak, że Dora znalazła się pode mną.
- Nimfadoro Lupin, jakie ma pani plany na dzisiaj? – szepnąłem jej do ucha.
Poczułem jak drży w moich ramionach.
Schyliłem głowę i zacząłem wodzić nosem po szyi żony.
- Moje plany są zależne od planów mojego męża. – odparła rwącym głosem.
Roześmiałem się cicho i pocałowałem ją.
           Resztą dnia spędziliśmy na rozmowach i czułościach.
Zdziwiłem się jak łatwo przychodziło mi nazywać Dorę swoją żoną. Przecież jeszcze tak niedawno temu to słowo nic dla mnie nie znaczyło. A teraz już ją miałem.
-------------------
* Jennifer Rush "Power of love"

5 komentarzy:

  1. Jejku... Śliczne...
    Syriusz i Lou jak zawsze rozwalają system:)
    Śliczne! Oby tak dalej!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć.Mam do ciebie małą prośbę.Co powiesz na to ,by zrobić mały bonus dla czytelników i napisać nam rozdział opowiadający o tym jak przyjaciele dowiedzieli się ,że Remus jest wilkołakiem?PROSZĘ:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest zły pomysł. Domyślam się, że masz na myśli Huncwotów.
      Na pewno wezmę Twoją propozycję pod uwagę. Co prawda teraz za bardzo nie mam czasu, bo zbliża się koniec semestru, ale na pewno wkrótce napiszę taki bonus.
      Pozdrawiam i dziękuję za propozycję

      Usuń
  3. Przeczytałam! Przeczytałam wszystko!
    Naprawdę wciągająca historia:) po za tym, że wydaje się trochę zbyt cukierkowa. Ale jednak jestem tu, i czytam 1 rozdział 4 tomu... To chyba o czymś świadczy;) I podoba mi się ta propozycja migawki z huncwotami:) Liczę na dużo Jamesa, dużo Syriusza, no i ewentualnie Lunatyka :P
    Pozdrawiam
    ~Andromeda

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdział! Piszę dopiero teraz bo nie mogłam Cie znaleźć! Mi się ten pomysł z Hucwotami tak średnio podoba ale OK. :) życze mnóstwo weny i kupe pomysłów! Lena :D

    OdpowiedzUsuń