13 grudnia 2013

Rozdział 5 – Nieoczekiwana wiadomość



         Wylądowaliśmy na jakiejś łące. Nie było żadnych świateł, ale niemal pełny księżyc oświetlał okolicę. Wolałbym ciemności.
         Przeszukaliśmy cały obszar, na który mógł spaść Szalonooki. Nie znaleźliśmy niczego co chodźmy w przybliżeniu mogłoby przypominać ciało aurora.
- Widocznie zabrali go przed nami. – stwierdził Bill.
Kiwnąłem głową.
Podszedłem do drzewa i oparłem się o nie. Światło księżyca przyprawiało mnie o zawroty głowy.
- Wszystko w porządku? – zapytał mój towarzysz.
- Jasne. Ale na nogach trzyma mnie chyba już tylko adrenalina. – spojrzałem na niego. – A ty, jak się czujesz?
W sumie nie wyglądał tak źle. Był trochę blady, ale można to było zwalić na karb walki ze śmierciożercami oraz zmartwień o George’a.
- Nie jest tak źle. – odparł. – Tylko jestem ostatnio strasznie nerwowy. Dzisiaj niemal pokłóciłem się z Fleur o kolor zastawy na wesele.
- To nic dziwnego. Pełnia księżyca podnosi poziom agresji, która musi znaleźć ujście. Normalnie następuje to podczas przemiany. Ale ty się nie przemienisz.
- Czyli co mam zrobić? – spytał bezradnie.
- Zaangażuj się w jakiś sport. Im więcej ruchu tym lepiej. Biegi albo pływanie będą najlepsze.
Staliśmy w milczeniu przez dłuższą chwilę.
- Jak myślisz, co z nim zrobili? – zagadną Bill.
- Wolę o tym nie myśleć. – odpowiedziałem.
Mówiłem szczerze. Zbyt lubiłem Moody’ego, żeby myśleć nad tym, co śmierciożercy mogli zrobić z jego ciałem. Zbyt wielu osobom podpadł, żeby zostawili go w spokoju.
         Po kilku minutach odszedłem od drzewa.
- Wracasz do Nory? – spytał Bill.
- Nie. Polecę prosto do domu. Chyba nie dam rady jeszcze gdzieś chodzić.
Kiwnął tylko głową na znak, że rozumie.
         Aportowałem się w ogrodzie obok domu. Wszystkie okna były ciemne, więc domyśliłem się, że Camille już śpi.
         Cicho wszedłem na piętro i od razu skierowałem się do łazienki. Tam wziąłem szybki prysznic. Następnie ułożyłem się w łóżku i zagrzebałem w kołdrze. Zasnąłem niemal od razu.
         Obudziło mnie trzaśnięcie drzwi. Szybko usiadłem na łóżku, łapiąc leżącą na nocnej szafce różdżkę.
Na szczęście to była Dora.
- Przepraszam. – powiedziała, delikatnie się uśmiechając. – Nie wiedziałam, że śpisz.
Usiadła obok mnie. Objąłem ją.
- Nic się nie stało. – mruknąłem do jej ucha. – To ja cię przepraszam. Powinienem wrócić razem z Billem do Nory.
- Daj spokój. Przecież widzę, że źle się czujesz. Nawet lepiej, że wróciłeś do domu.
Położyłem palce pod jej brodę, którą delikatnie uniosłem. Spojrzałem w oczy żony i pocałowałem ją. Opadliśmy na łóżko.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł. – mruknąłem, gdy Dora zdjęła bluzkę.
Usiadła zsunęła się ze mnie. Położyła się na prawym boku i podparła głowę ramieniem.
- Zrobiłam coś nie tak? – spytała, marszcząc brwi.
Przytuliłem ją.
- Skąd. Po prostu nie czuję się najlepiej. – wyznałem.
Byłem zdziwiony swoim zachowaniem. Z drugiej strony przecież była moją żoną. Nie musiałem niczego przed nią ukrywać, ani się wstydzić.
Dora pocałowała mnie w czoło i wstała z łóżka.
- Wezmę prysznic. – oznajmiła i zniknęła w łazience.
Chciałem na nią poczekać, ale ledwo dotknąłem głową do poduszki, oczy same zaczęły mi się zamykać. Więc kiedy Dora wsunęła się pod kołdrę, znów niemal spałem.
- Mogę się do ciebie przytulić? – zapytała.
- Kiedy tylko zechcesz. – wymamrotałem.
Poczułem jak kładzie głowę na mojej piersi. Chwilę później zasnąłem.
         Pełnia minęła dosyć spokojnie. Po raz pierwszy przemieniałem się w piwnicy swojego domu, więc na początku bałem się, czy zabezpieczenia wytrzymają. Wymogłem na Dorze obietnicę, że, gdybym się uwolni, unieszkodliwi mnie w najskuteczniejszy sposób. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca.
         Po ostatniej nocy przemiany obudziłem się koło południa w swoim łóżku. Wszystkie zranienia miałem opatrzone. Domyśliłem się, że to Dora mnie przeniosła.
         Z jękiem podniosłem się do pionu. Opuściłem nogi. Bez problemu znalazłem ustawione koło łóżka kapcie.
Wyszedłem z pokoju i skierowałem się do salonu. Na wszelki wypadek cały czas opierałem się o ścianę.
W salonie nikogo nie zastałem, ale słyszałem krzątanie w kuchni.
Zastałem tam Dorę. Pochylała się nad stołem, na którym stały fiolki po eliksirach.
- Wszystko w porządku? – spytałem.
Odwróciła się. Mimo że uśmiechała się, widziałem, że się czymś denerwuje.
- Powinieneś leżeć. – zauważyła.
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie. – odparłem.
Nie zamierzałem jej odpuścić.
- Tak. – powiedziała, ale słyszałem niepewność w jej głosie. – Rano Molly przysłała list. Z George’a już wszystko w porządku.
To była dobra wiadomość. Naprawdę się o niego martwiłem.
Podszedłem do żony i przytuliłem ją.
- Nie próbuj mnie oszukać. – szepnąłem. – Po co ci te fiolki?
Wysunęła się z moich objęć.
- Coś mi się nie zgadza. To wszystko.
Mimo szczerych chęci, nie potrafiłem jej uwierzyć.
- Może usiądziemy? – zaproponowałem.
Przeszliśmy do salonu. Usiedliśmy na kanapie.
- Teraz możesz mi powiedzieć. – stwierdziłem.
Nie odezwała się od razu. Widziałem jak na jej twarzy maluje się rozdarcie.
- I tak się w końcu dowiesz. – zaczęła. – Im szybciej, tym lepiej, prawda?
- Pewnie.
Zamknęła oczy.
- Nie wiem jak ci to powiedzieć. Te fiolki… Nie mogę się ich doliczyć.
- Czy to takie ważne?
- Bardzo. W tych fiolkach miałam eliksir antykoncepcyjny. Nigdy nie wyrzucam tych fiolek, żeby się nie pomylić. Dwa dni temu je policzyłam i zabrakło mi jednej.
Powoli zaczynałem rozumieć o co jej chodzi. Ale nie potrafiłem przyjąć tego do wiadomości.
- Po co mi to mówisz? – spytałem słabym głosem.
Próbowałem spojrzeć Dorze w oczy, ale unikała mojego wzroku.
- W dniu, w którym zaczęła się pełnia powinnam dostać okresu. Ale nie dostałam. Z początku myślałam, że to przez stres wywołany przenosinami Hary’ego i śmiercią Szalonookiego… Coś mnie tknęło i wczoraj zrobiłam test.
Poczułem jak krew tężeje mi w żyłach. To nie mogła być prawda. Musiała się pomylić. Przecież ona nie…
- Remus, jestem w ciąży. – dokończyła.
Nie wiedziałem co jej powiedzieć. Co w ogóle powiedzieć. Przecież to nie mogło się stać. Tak się pilnowaliśmy… Mnie nie wolno. Nie mogę mieć dzieci. Ze względu na wilkołactwo.
- Na pewno? – ledwo mogłem mówić przez ściśnięte gardło.
W odpowiedzi kiwnęła głową.
- Możesz mi przynieść trochę wody? – poprosiłem.
Bez słowa Dora poszła do kuchni. Po chwili wróciła ze szklanką wody. Wypiłem ją niemal jednym haustem.
- Jak to się stało? – zapytałem. Już miałem pewniejszy głos.
- Wszystkie fiolki mam opisane. Przejrzałam je wszystkie. Brakuje mi tej z dnia naszego ślubu. Byłam taka zdenerwowana… Po prostu wyleciało mi to z głowy. Przepraszam.
Jej ostatnie słowo było dla mnie jak cios w głowę. Za co mnie przepraszała? Za to, że jest w ciąży? Że zapomniała o eliksirze? Każdemu może się zdarzyć. Sam wiedziałem o tym najlepiej.
- Nie gadaj głupot. – powiedziałem, gładząc żonę po plecach. – Wszystko jest w porządku.
Spojrzała mi w oczy ze zdziwieniem.
- Naprawdę?  - spytała z niedowierzeniem.
Zawahałem się. Potwierdzenie tego byłoby kłamstwem. Ale musiałem ją wspierać.
- Naprawdę. – zapewniłem Dorę.
Chciałem, żeby rzeczywiście tak było.

4 komentarze:

  1. no to niezła wpadka.Fajnie prowadzisz bloga:)

    Czy mogę cie jeszcze raz poprosić o jakiś bonus(konkretnie o tym jak reszta Huncwotów się dowiedziała ,że Remus jest wilkołakiem?)To przecież taki fajny temat:)PROSZĘ:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki bonus jest już napisany. Data jego publikacji została w Kryształowej kuli.

      Usuń
  2. No heeej!
    Widzę, że Dora nawaliła, ale to dobrze! Jakoś to musiało się stać! :D
    Czekam na więcej! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. CUDEŃKO!!!!!!!!!!!!!!!!
    Czekam na następny.
    Julia

    OdpowiedzUsuń