27 grudnia 2013

Rozdział 7 - Gość



          Już nie wróciliśmy do sypialni. W pewnym momencie głowa Dory opadła na moje ramię, a jej równy, spokojny oddech dał mi do zrozumienie, że usnęła. Cały czas siedziała na moich kolanach.
Jednym ruchem, zrzuciłem z kanapy Bursztyna i ostrożnie ułożyłem na niej żonę.
- Połóż się ze mną. – wymamrotała półprzytomnie.
- Za chwilkę. – szepnąłem. – Accio koc!
Po kilku sekundach już miałem koc w rękach.
Położyłem się na skraju kanapy i przykryłem nas kocem. Objąłem Dorę. Wtuliła się we mnie. Chwilę później już mocno spała. Wkrótce równie ja zasnąłem. Już niczym się nie przejmowałem.
         Rano obudziło mnie krzątanie się Camille. Na szczęście Dora cały czas spała.
Wstałem z kanapy i dokładnie okryłem żonę kocem. Następnie po cichu poszedłem do kuchni.
- Nie chciałam cię obudzić. – powiedziała Cam przepraszającym głosem gdy mnie zobaczyła.
- Nic się nie stało. – zapewniłem ją, nalewając sobie herbatę.
- Gdyby nic się nie stało, spalibyście u siebie w sypialni. – zauważyła.
Nie odpowiedziałem. Lubiłem Camille, ale nie była osobą, którą chciałbym wprowadzać w sprawy mojego małżeństwa. Poza tym wiadomość o ciąży Dory nie była informacją, którą przekazuje się przy śniadaniu.
- Możesz mi powiedzieć. – oznajmiła. – Tonks powiedziała mi, że jest w ciąży.
- Cam… - zacząłem, ale szwagierka nie dała mi dojść do słowa.
- Zrozumiem, jeżeli powiesz, że nie dacie rady zająć się też moim dzieckiem. A wiem, że Tonks nie da rady mi tego powiedzieć.
- Ja też ci tego nie powiem. – stwierdziłem. – Cam, damy sobie radę.
Chociaż nie miałem bladego pojęcia jak. Tego już nie musiała wiedzieć.
- Dziękuję. – szepnęła.
Wzięła talerz z kanapkami i wyszła z kuchni. Domyśliłem się, że udała się do swojego pokoju.
Martwiłem się o nią. Nie dziwiło mnie to, że siedzi ciągle u siebie, bo jeszcze przed ślubem wyjaśniła mnie i Dorze o co chodzi. Z powodu zaawansowanego nowotworu jej ciąża była zagrożona. Przez większość czasu leżała w łóżku. Jednak nie wyjaśniało to jej widocznego osłabienia. Była blada i wyraźnie chuda, co tylko podkreślało powiększający się brzuch.
         Z zamyślenia wyrwało mnie wołanie Dory.
- Już jestem. – powiedziałem, wchodząc do salonu. – Wszystko w porządku?
Usiadłem obok żony.
- Trochę plecy mnie bolą. – wyznała. – Ale to pewnie od tej kanapy. Nie jest specjalnie wygodna, jak się na niej śpi.
Pocałowałem ją w czoło. Szybko podniosła głowę i po chwili poczułem na swoich ustach miękkie wargi.
- Przepraszam. – rzekłem. – Nie powinienem kłaść cię tutaj.
- Przesadzasz. – prychnęła. – Nawet nie mogłabym oczekiwać, że zaniesiesz mnie na górę. A tutaj jest naprawdę dobrze. Po prostu źle się ułożyłam.
Odepchnęła mnie lekko i wstała.
- Chcesz śniadanie? – spytała z anielskim uśmiechem.
- Nawet mogę je przygotować. – odparłem.
Położyła dłoń na moim policzku.
- Lepiej nie. Dam sobie radę.
Wyszła z pokoju, nie dając mi czasu na odpowiedź.
         Śniadanie przerwał nam dzwonek do drzwi. Podszedłem do nich zanim Dora zdążyła wstać.
- Kto tam? – zapytałem.
Szalonooki podczas jednego z ostatnich spotkań przykazał nam dokładnie sprawdzać gości, żeby uniknąć ewentualnych śmierciożerców.
- Remus, daruj sobie. To ja, George. Podczas przenosin Harry’ego siedziałem za tobą na miotle. Jak ucięci mi ucho, opowiedziałeś mi historię jak zostałeś jednodniowym szukającym.
To mi wystarczyło. Otworzyłem drzwi i wpuściłem jednego z bliźniaków. Zaprowadziłem go do kuchni i usadowiłem przy stole.
- Mogę się u was schować? – zapytał.
- Coś się stało? – odparła Dora zaniepokojonym głosem.
- Nie. Mama wysłała mnie, żebym kupił jakiś prezent dla Billa i Fleur. Ale ja nie mam pojęcia co może im się spodobać. Poza tym w domu jest istny cyrk. Chętnie skorzystałem z okazji, żeby stamtąd umknąć. A u was raczej nie będzie mnie szukać. – wyjaśnił. – To mogę zostać? Tylko na jakieś dwie godzinki.
Wymieniłem z Dorą spojrzenia. Oczywiste było, że George wymiguje się od pomocy przy weselu. Z drugiej strony rozumiałem go. Pamiętałem jeszcze jak Molly zarządzała przy sprzątaniu Grimmauld Place 12. Wierzyć mi się nie chciało, że od tego czasu minęły już dwa lata. Tyle się przez ten czas zmieniło.
- Tylko nie waż się mówić Molly, że siedziałeś u nas. – zastrzegłem.
Odpowiedział mi szerokim uśmiechem. W brązowych oczach zapaliły się chochlickie ogniki.
- Zjesz coś? – spytała Dora naszego gościa.
- Nie, dzięki. – odparł.
         George został u nas, tak jak zapowiadał, dwie godziny. Ten czas spędziliśmy na rozmowach i żartach. George opowiadał nam, oczywiście w ścisłej tajemnicy, co Molly planuje na ślub najstarszego syna. Przy okazji zostaliśmy zaproszeni na urodziny Harry’ego.
         Po wyjściu George’a Dora wyszukała sobie jakąś książkę i zaszyła się w naszej sypialni. Natomiast ja zacząłem przeglądać raporty Zakonu. Nie bardzo wiedziałem, czego szukam.
Dopiero po jakimś czasie zorientowałem się, że uważniej czytam wiadomości o stylu walki poszczególnych śmierciożerców. Interesowały mnie też wszelkie sposoby ochrony.
         Niewiele znalazłem wiadomości o zaklęciach ochronnych. W końcu ze złością rzuciłem dokumenty na stół. Zacząłem spacerować po salonie.
Stale męczyła mnie myśl o tym, że zostanę ojcem. Myślałam, że Dora uspokoiła mnie, ale nadal czułem gulę w gardle. To dziecko nie będzie miało życia. Nawet jeżeli będzie zdrowe, to przecież będzie miało ojca-wilkołaka. Nikt na to nie zasługuje.
         Z zamyślenia wyrwało mnie wołanie Dory. Od razu skierowałem się do sypialni. Jednak nie znalazłem tam nikogo.
- Gdzie jesteś? – zapytałem.
Zamiast odpowiedzi słyszałem jak otwierają się drzwi, które łączą sypialnię z łazienką. Stanęła w nich Dora.
Przeraziłem się, gdy ją zobaczyłem. Pobladła, a na jej czole lśniły krople potu. Drżały jej ręce.
- Co się stało? – spytałem, obejmując żonę.
Nie byłem w stanie ukryć niepokoju w głosie.
- Wszystko w porządku. – zapewniła mnie słabym głosem. – Po prostu zrobiło mi się niedobrze. To nic takiego.
- Jesteś pewna? – mruknąłem, wpatrując się w nią badawczo.
Uśmiechnęła się lekko i cmoknęła na mnie w policzek. Odebrałem to jako odpowiedź twierdzącą.
- Nie jestem dzieckiem. – zauważyła. – Dam sobie radę.
- Ale nosisz dziecko. – przypomniałem. – Musisz na siebie uważać.
Poklepała mnie uspokajająco po policzku. Następnie odwróciła się i położyła na łóżku. Zaczęła czytać leżącą na nim książkę.
- Co czytasz? – zapytałem, kładąc się obok żony.
- Agathę Christie. – odparła, nawet nie podnosząc wzroku znad książki. – Póki co strasznie się nudzę.
Parsknąłem śmiechem, opadając na poduszkę. Splotłem ręce pod głową. Z tej pozycji całkiem dobrze widziałem zaczytaną Dorę.
Jednak po kilku minutach oczy zaczęły mi się zamykać. Nawet nie wiem, kiedy przysnąłem.
         Obudziła mnie Dora, gdy wstawała z łóżka. Właściwie to obudził mnie ruch materaca.
- Nudna ta książka. – stwierdziła, gdy posłałem jej pytające spojrzenie. – Akcja strasznie się ciągnie.
- Jak uważasz. – odparłem, ponownie zamykając oczy.
Zasnąć nie dała mi Dora, która oparła głowę na mojej piersi. Uchyliłem oko i spojrzałem na jej uśmiechniętą twarz.
- O czym myślisz? – zagadnąłem.
- O nas. O naszym małżeństwie. O naszym dziecku. I o tym, że za bardzo się martwisz.
Chciałem zaprzeczyć, ale nie było sensu. Miała rację.
-----------------
Wiem, wiem, wiem. Znowu za mało akcji. Obiecuję poprawę.  Póki co chciałabym Was zaprosić tutaj w Nowy Rok. Pojawi się Migawka, o którą już wielokrotnie prosiliście.
Jak minęły Wam święta? U mnie, czyli w Warszawie, śniegu brak, słońca brak (przynajmniej na razie), szans na poprawę brak. Uwielbiam święta, ale wczoraj to jadłam już tylko siłą woli. I tak miałam szczęście, że udało mi się wyrwać do kina. Czy ktoś z Was był już ;ub wybiera się na "Hobbita"? Z góry polecam, bo film bardzo mi się podobał.
Na razie to tyle. Pozdrawiam i życzę Wam szczęśliwego Nowego Roku.

5 komentarzy:

  1. Rozdzal spoko i czekam na nn. Ja bylam na hobbicie i ide jeszcze raz jutro do krakowa :-)
    Lena

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę że jestem pierwsza. Zajrzałam dopiero teraz bo nie sądziłam że o 9 rano dodasz rozdział.
    Rozdział genialny i cudny. Nie mogę doczekać się następnego.
    Jeśli chodzi o "Hobbita" to miałam go jako lektoórę i szczerze mówiąc niespecjalnie przypadł mi do gusti.
    Julia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To znowu ja.
      Piszę na telefonie i przez moją nieuwagę zrobiło się parę literówek:
      -lektoórę=lekturę
      -gusti=gustu

      I jak zaczynałam pisać komentarz to nie było żadnego innego dlatego byłam pierwsza ale jednak nie jestem więc jestem druga.
      Mam nadzięję że w tym komentarzu nie ma już błędów.
      Julia

      Usuń
    2. Rozumiem. Jak czytałam "Hobbita" jako lekturę, to też mi się nie podobał. Ale jak czytałam dla siebie, to okazał się całkiem fajny.

      Usuń
  3. fajna notka.

    A co do świąt to u mnie(okolice Opola)pogoda jak wczesną wiosną.

    A co do Hobbita to jadę 3 styczna.Cały rok czekałam na ten film i w końcu się doczekam.Tylko jeszcze nie wiem czy w 3d :)

    OdpowiedzUsuń