1 stycznia 2014

Migawka Noworoczna



         Wampiry w podaniach mugoli. James Potter; Gryffindor
Według słowiańskich wierzeń, wampir (zwany także wąpierz, upiór, upir, martwiec, wiesczy, wupi) powstawał z niepogrzebanych (niespalonych) zwłok, stąd jego silne związki z własną rodziną – jej dręczenie, jeśli nie dopełniła obowiązku wobec zmarłego, oraz stosunki mężczyzn-wampirów (zmarłych daleko od domu, zaginionych i powracających) z własnymi żonami. Jego dzieci mają dar rozpoznawania wampirów i ich niszczenia. Wiara w wampiry musiała nasilić się po przyjęciu chrześcijaństwa i zarzuceniu ciałopalenia. Znaczne jej upowszechnienie oraz znajomość sposobów ich zwalczania sugeruje, że słowiański wampir musiał mieć swój odpowiednik w innych kulturach. Niewykluczone, iż jedną z dróg rozprzestrzenienia się „wampiryzmu” były opowieści słowiańskich mam, opiekujących się, we wczesnym średniowieczu, zachodnioeuropejską dziatwą małymi dziećmi…

Ze zdenerwowaniem rzuciłem wszystko na łóżko. Położyłem się w poprzek łóżka. Z jednej strony wisiały moje nogi, a z drugiej głowa.
- Nie cierpię pisać wypracowań, gdy Remusa nie ma. – westchnąłem.
- Dlaczego tym razem wyjechał? – zapytał Peter.
Spojrzałem na niego. Co prawda widziałem go do góry nogami, ale nie różnił się niczym, od normalnego widoku. Także męczył się z wypracowaniem o wampirach.
- Ma „badania”. – odparł Syriusz. Ostatnie słowo wypowiedział z wyraźną ironią.
W przeciwieństwie do nas, Syriusz nie zajmował się pisanie pracy. Znaliśmy się już od półtorej roku i zdążyłem się przekonać, że Syriusz Black wyznaje zasadę „Co masz zrobić dzisiaj, zrób pojutrze. Będziesz mieć dwa dni wolnego”. Natomiast ja wolałem pisać w weekend, tak jak teraz – w sobotę, bo wtedy jest więcej czasu i nie ma żadnych szlabanów.
- Skąd tyle ironii? – dopytywał się Peter.
- Przecież on opowiada bajki. – wyjaśnił Black. – Naprawdę wierzysz, że co miesiąc musi jeździć na badania? Przecież to śmieszne. Jakby w Hogwarcie nie było Skrzydła Szpitalnego. Przecież można tu zrobić każdy zabieg.
- Daruj sobie. – prychnąłem. – Mówisz tak od kilku miesięcy, ale jeszcze nie słyszałem, żebyś pytał o to Remusa.
- Przecież i tak nie powiedziałby prawdy. – skwitował.
To stwierdzenie ucięło rozmowę. Syriusz już nic nie powiedział, a ja nie chciałem się kłócić.
- Jak myślicie, kiedy wróci? – zagadnął Peter, wyraźnie nie wyczuwając zmiany nastroju w dormitorium.
- Powiedział, że w poniedziałek. – odpowiedziałem.
Nagle Syriusz poderwał się do pozycji siedzącej.
- Nie mamy żadnego szlabany w poniedziałek, prawda? – spytał. Poczekał, aż potwierdzę. – Mam świetny pomysł. Zamkniemy ten temat raz na zawsze.
Na szybko wyłożył nam swój plan. Wydawał się dobry. Miałem tylko wątpliwości, czy powinniśmy w ten sposób traktować Remusa. Skoro nie chce nam o czymś powiedzieć, to znaczy, że ma ważny powód. Gdy powiedziałem to Syriuszowi, odparł, że to zwykła troska o przyjaciela, a nie wciskanie nosa w nie swoje sprawy.
         Z takim nastawieniem z wielką niecierpliwością czekaliśmy na poniedziałek.
         Lekcje kończyliśmy o wpół do piętnastej. Nawet nie było tak źle, chociaż miałem wrażenie, jakbym siedział na rozżarzonych węglach.
- Hej, Evans, umówisz się ze mną? – krzyknąłem za pewną piękną rudowłosą po lekcji zaklęć.
- Nigdy. – odkrzyknęła. – Nawet o tym nie marz.
Zrobiłem obrażoną minę. Jak ona mogła mnie tak traktować?! Ja do niej z sercem, a ona do mnie… Po prostu skandal!
- Nie martw się, Jimi. – usłyszałem miły, dziewczęcy głos. – Ja bardzo chętnie umówię się z tobą.
W tym samym momencie poczułem, jak przesuwa dłońmi po moich ramionach.
Odwróciłem się i zobaczyłem Theresę Wildhouse. Jak na Krukonkę była wyjątkowo uparta. Stale odgarniała jasne włosy, usiłując wyglądać zalotnie. Nawet trochę to wychodziło, ale przecież to nie jej wina, że wolę ognistowłose dziewczyny.
- Thessie, James na pewno bardzo chętnie gdzieś wyjdzie, ale w tej chwili mamy pewne bardzo ważne zadanie. – wtrącił się Syriusz, podkreślając oba słowa „bardzo”.
Pokiwałem gorliwie głową. Następnie, nie zważając na smutną minę Theresy, poszedłem z Blackiem do głównego wejścia.
Syriusz był zdania, że Remus na pewno będzie wracał przez hol główny. Przecież z Hogsmeade nie ma innej drogi.
         Staliśmy przed głównym wejściem przez trzy godziny. Już po pierwszym półgodzinie wróciłem na chwilę do Wieży Gryffindoru i przyniosłem karty.
- Mam dość. – stwierdziłem po tych trzech godzinach. – Może się pomylił i wróci jutro.
- Zawsze dokładnie mówił, kiedy wróci. – przypomniał mi Syriusz. – Ale masz rację. Dość czekania.
Zebrałem karty i poszliśmy do Wieży.
         Gdy weszliśmy do dormitorium przeżyliśmy szok. Na swoim łóżku siedział Remus. Był blady, a spod ubrania wyłaniały się ciemnofioletowe siniaki.
- Skąd się tu wziąłeś? – zapytałem.
- Przecież powiedziałem, że wrócę w poniedziałek. – zdziwił się.
- Którędy?
- No głównym wejściem, a jak?
I tu cię mamy!
- Nie kłam. – powiedział Syriusz, zanim zdążyłem coś powiedzieć.
Zmiana w Remusie była aż za bardzo widoczna. Jeżeli wcześniej miałem wątpliwości, czy można być bardziej bladym, to właśnie się rozwiały. W tej chwili Remus był bielszy niż pościel, na której siedział.
- Nie wiem, o co wam chodzi? – wymamrotał.
- Przez trzy godziny staliśmy jak głupki przy głównym wejściu, więc może łaskawie powiedz nam prawdę. – zdenerwował się Black.
- Chłopaki, ja…
- Remus, tak dłużej być nie może. – ciągnął Syriusz. – Nie wykręcaj się badaniami, bo wszyscy tu wiemy, że to kłamstwo. Sprawa jest o wiele bardziej poważna. Tego nie można tak zostawić.
- Nie rozumiecie. – z każdym słowem Remus mówił coraz ciszej.
- Rozumiemy. To jest poważna sprawa i trzeba ją komuś zgłosić.
- Nie, proszę.
- Przecież my tylko…
- Dobra. – warknął Remus, przerywając Syriuszowi. – Tak. Jestem wilkołakiem.
Zatkało nas. Żaden z nas nie spodziewał się takiego obrotu sprawy… Ani takiego wyznania. Ja, Syriusz i Peter staliśmy jak wryci wpatrując się w naszego przyjaciela z oczami wielkości talerzy.
- Już wiecie. – powiedział Remus już słabszym głosem. – Zróbcie z tą wiedzą, co chcecie.
Zanim którykolwiek z nas zdążył się ruszyć, Lupin wyszedł z dormitorium.
Otrzeźwił nas trzask zamykanych drzwi. Przez dłuższą chwilę patrzyliśmy się na siebie bezradni.
- Chłopaki, ale narobiliśmy bigosu. – stwierdziłem, mierzwiąc włosy. – Trzeba mu wszystko wyjaśnić.
Odpowiedziały mi ich niepewne spojrzenia.
- Chyba, że…
- Że co?! – krzyknął Syriusz. – Myślisz, że to ma jakieś znaczenie? Nadal jest naszym przyjacielem. A co ty na to, Peter?
- James ma rację. – odpowiedział Pettigrew. – Musimy go znaleźć.
Wybiegliśmy z dormitorium. Na korytarzu zobaczyłem, że rozwiązał mi się but, więc przystanąłem, żeby zawiązać sznurówki. Chłopaki poszli dalej beze mnie.
Kiedy przechodziłem przez Pokój Wspólny minęła mnie Lily.
- Evans, poczekaj. – poprosiłem.
- Nie umówię się z tobą. – odparowała, nawet się nie oglądając.
- Nie o to chodzi. Widziałaś Remusa?
Tym razem się odwróciła. W jej zielonych oczach widziałem szczere zdziwienie.
- To on już wrócił?
- Tak. No i… trochę się posprzeczaliśmy. – nie chciałem mówić wszystkiego. Remus pewnie tego nie chciał. – Jak go spotkasz powiedz mu… Powiedz mu, że nam chodziło o co innego.
Nie czekałem na jej odpowiedź. Wyszedłem przez dziurę w portrecie.
         Szybko się podzieliliśmy, co do przeszukiwania zamku. Ja miałem sprawdzić Sowiarnię i pierwsze piętro.
Spotkałem wiele osób, ale nikt nie widział Remusa. Nie mogłem go znaleźć.
         Po dwóch godzinach spotkałem się z Syriuszem i Peterem przy wyjściu na błonie. Oni też nie znaleźli Remusa.
- Może spytamy Hagrida. – zaproponował Syriusz.
Szybko przeszliśmy przez błonie.
- A co wy tutaj robicie? – powitał nas Hagrid.
- My tylko na chwilę. – zapowiedziałem.
- Widziałeś Remusa? – zapytał Syriusz.
Gajowy zmierzył nas czujnym spojrzeniem.
- Tak. Jakieś dwie godziny temu wszedł do Zakazanego Lasu. Nawet zwróciłem mu uwagę, ale powiedział, że idzie na plażę.
- Wielkie dzięki. – powiedzieliśmy i skierowaliśmy się w stronę lasu.
Plażę w Zakazanym Lesie odkryliśmy w połowie pierwszej klasy. Można było tam bardzo łatwo trafić. Wystarczyło iść wzdłuż brzegu jeziora, a po jakichś stu pięćdziesięciu metrach trafiało się na spory kawałek porośniętego tylko trawą terenu.
Dojście na plażę zajęło nam niecałe dziesięć minut. Zgodnie ze słowami Hagrida zastaliśmy tam Remusa. Siedział na ziemi i patrzył się w jezioro.
- Remus, musimy porozmawiać. – zaczął Syriusz.
Remus poderwał się z ziemi w zadziwiająco szybkim tempie. Wręcz nieludzkim.
Mimowolnie przełknąłem ślinę.
- Czego jeszcze chcecie? – zapytał. Bardzo starał się panować nad łamiącym się głosem.
- Wyjaśnić wszystko. – odpowiedziałem. – My nawet nie podejrzewaliśmy… Nawem chodziło o coś zupełnie innego.
Czułem się winny tej całej sytuacji. Powinienem był uspokoić Syriusza, gdy zaczął naciskać. Z tego poczucia winy plątał mi się język.
- W takim razie, o co chodziło? – Remus był wyraźnie zdenerwowany.
- Remus, bo mówiłeś, że wyjeżdżasz do domu. – wyjaśnił Black. – I zawsze wracałeś osłabiony i posiniaczony. Byliśmy pewni, że jesteś bity.
- Słucham?! – krzyknął Lupin.
Na jego twarzy malował się szok.
- Chcieliśmy ci pomóc. – odpowiedziałem.
- Dziękuję. Ale zrozumiem, jeżeli…
- Nie gadaj głupot. – przerwał mi Syriusz. – To nie ma dla nas żadnego znaczenia. I tak jesteś najnormalniejszy z nas wszystkich.
Momentalnie na twarzy Remusa pojawił się uśmiech.
Zrozumiałem, jak bardzo musiał się denerwować tą sytuacją. Ale to już nie miało znaczenia. Byliśmy przyjaciółmi, jak trzej muszkieterowie. Jeżeli ktokolwiek zadarłby z choćby jednym z nas, długo by się po tym nie pozbierał.
---------------------
Życzę Wam szczęśliwego Nowego Roku 2014! Dużo zdrowia, pomyślności, szczęścia i czego tylko sobie zapragniecie. No i przede wszystkim cierpliwości do mnie i wyrozumiałości do tego, co czacie na tym blogu, bo wiem, że nie jest idealnie. Tym, którzy piszą, życzę weny twórczej.
Jak minął Wam Sylwester? Ja swój spędziłam w domu z mamą, bratem, ciocią, wujkiem, braćmi ciotecznymi i okazyjnie z tatą. To był taki klasyczny Sylwester z Polsatem. Było naprawdę fajnie. Nie wiem jak Was, ale mnie strasznie denerwuje jak polskie gwiazdy śpiewają zagraniczne piosenki tłumaczone na polski.
Do Alohomoratej: Życzę Ci bardzo dobrych wyników egzaminu gimnazjalnego i odstania się do wymarzonej szkoły.
Do Leny: Więcej uporu do blogów. W życiu każdego autora jest taki moment, że kompletnie nie jest w stanie wymyślić czegoś wartościowego. Moim zdaniem lepiej napisać kilka beznadziejnych rozdziałów w oczekiwaniu na powrót weny, niż sobie odpuścić, bo bardzo ciężko wtedy wrócić. No i zdrowia.
Do Julii: Życzę sukcesów w jeździectwie i jak najmniej upadków (przynajmniej jeden musi być, bo jeździec, który nie upadł jest do niczego - testowałam na sobie).
Pozdrawiam i zapraszam do zakładki "Kryształowa Kula" - pojawiły się tam zapowiedzi kilku nowych rozdziałów (a miałam się uczyć, nie pisać).

3 komentarze:

  1. Super migawka.
    Także życzę Ci Szczęśliwego Nowego Roku 2014
    Czekam na następny rozdział.
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  2. no i się doczekałam:)
    fajna migawka:)

    „Co masz zrobić dzisiaj, zrób pojutrze"-to było świetne

    W ostatniej notce wspominałaś o Hobbicie.Według mnie film był fajny ,ale efekty 3d do kitu.

    Życzę wszystkim Szczęśliwego Nowego Roku 2014:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż wstyd, że dopiero zajrzałam! Zła ja, bardzo zła! Ale, że nowy rok już od samego początku jest pełen wrażeń... Co poradzę?! :3 Dziękuję za życzenia! To chyba najważniejsze co bym teraz chciała osiągnąć! Tobie również ślę trochę spóźniona, życzenia! Co najważniejsze szczęścia i zdrowia, bo bez tego ani rusz! A na dodatek mnóstwa inspiracji do tej historii i do twojej osobistej! :)

    OdpowiedzUsuń