24 stycznia 2014

Rozdział 10 – Teściowie



         Wszedłem do domu.
         W salonie zastałem obie siostry, które żywo o czymś rozmawiały.
- Coś się stało? – zapytałem widząc  zaniepokojoną minę żony.
Dora zerwała się z kanapy i podbiegła do mnie.
- Musimy zobaczyć co z rodzicami. – powiedziała. – Jeżeli zaatakowali wszystkie domy, które przygotowaliśmy na przeniesienie Harry’ego...
Nie musiała kończyć. Doskonale wiedziałem o co jej chodzi.
Z miejsca obróciłem się i z powrotem założyłem buta, którego już zdążyłem zdjąć. Obok mnie Dora też zaczęła się ubierać.
- Zostajesz. – oznajmiłem.
- Chyba żartujesz! – prychnęła. – Nie puszczę cię tam samego. Przecież tam mogą być śmierciożercy.
- Dlatego powinnaś zostać w domu. Poradzę sobie.
Nie dałem jej czasu na odpowiedź. Wyszedłem z domu i teleportowałem się zaraz za granicą strefy ochronnej.
         Wylądowałem tuż przed domem teściów. Nie było to pocieszające, bo powinno odrzucić mnie dobre sto metrów dalej. Od razu zorientowałem się, że zaklęcia ochronne przestały działać. Złapałem mocniej różdżkę i wbiegłem do środka przez wyważone drzwi.
Na swoje szczęście nie było już tam żadnego śmierciożercy. Za to już po kilku krokach natknąłem się na Teda Tonksa. Prawie wydłubał mi oko różdżką.
- Co tu robisz? – spytał głucho.
Był blady i miał lekko zamglone oczy. Widać było, że jest w szoku.
- Zaklęcia ochronne w Norze zostały złamane. Na weselu pojawili się śmierciożercy...
- Chyba złamali zaklęcia we wszystkich domach objętych ochroną. – stwierdził Ted.
- Mamo! Tato! – rozległ się za mną głos Tonks.
Przeszła obok mnie i objęła ojca. Całkowicie zignorowała moje pełne dezaprobaty spojrzenie. Obiecałem sobie, że porozmawiam z nią na ten temat później.
- Co tu się stało? – zapytała.
- Jakieś dwie godziny temu wdarli się tutaj śmierciożercy. – odpowiedział Ted. – Było ich więcej, nie mieliśmy szans na ochronę. Szybko nas rozbroili. Chcieli wiedzieć, gdzie jest Potter. Nic nie powiedzieliśmy. Potraktowali nas kilkoma Cruciatusami. Wyszli stąd pół godziny temu.
- Gdzie mama?
- W sypialni. Powiedziała, że musi się położyć.
Przysłuchiwałem się tej rozmowie, a jednocześnie cały czas wpatrywałem się w okno. Powrót śmierciożerców był mało prawdopodobny, ale wolałem dmuchać na zimne.
- Nie możecie tu zostać. – powiedziałem w końcu. – Jeżeli śmierciożercy raz się tu wdarli, to uda im się i drugi raz. A wtedy mogą już nie być tacy łaskawi.
Ted musiał przyznać mi rację, chociaż wiedziałem, że nie jest to dla niego proste. Nadal nie potrafił się pogodzić z tym, że ożeniłem się z jego córką.
- A gdzie mamy iść? – zapytała Andromeda, stając w drzwiach.
Nie miałem dobrej odpowiedzi na to pytanie, więc powiedziałem pierwszą rzecz, która przyszła mi na myśl.
- Do nas.
Wszyscy spojrzeli na mnie z zaskoczeniem.
- Dom jest obłożony tyloma zaklęciami, że mysz się nie przeciśnie. Jeżeli nawet złamią jedno z nich, to zatrzyma ich inne.
Nie podałem wszystkich argumentów. Po odparciu śmierciożerców doszedłem do wniosku, że jeżeli zostanę z Dorą narażę ją na wielkie niebezpieczeństwo. Musiałem wyjechać, a wolałem zostawić Dorą pod opieką rodziców, niż tylko z Camille. Na pewno będzie potrzebowała ich pomocy.
- Remus ma rację. – wtrąciła się Dora. – Razem będziemy bezpieczniejsi. Poza tym Camille ucieszy się, jak zamieszkacie z nami.
Przekonał ich dopiero ten ostatni argument. Zresztą doskonale wiedziałem co Ted myśli o bezpieczeństwie. Widziałem to w jego oczach. Nie ufał mi. Zresztą Andromeda też, ale ona bardziej się z tym kryła.
- Spakujemy się w ciągu dziesięciu minut. – zapewniła nas Dromeda.
Złapała Teda za ramię i pociągnęła do sypialni.
         Przez następne dziesięć minut nie usiadłem nawet na chwilę. Zresztą nie zdejmowałem też dłoni z różdżki. Nie darowałbym sobie, gdyby ktoś teraz nas napadł.
         Kiedy wróciliśmy do domu, Cam już spała. Po cichu ulokowaliśmy Tonksów w sypialni na parterze, po czym udaliśmy się do siebie.
- Masz prawo być na mnie zły. – powiedziała Dora siadając na łóżku.
- Jestem. – odparłem. – Miałaś zostać w domu.
- Mówiłam, że chcę iść z tobą.
Usiadłem obok niej.
- Wiesz co by się ze mną stało, gdyby śmierciożercy coś ci zrobili? – zapytałem.
- A pomyślałeś o mnie? Wiesz jak się o ciebie martwiłam?
Ująłem jej twarz w dłonie i spojrzałem w niebieskie oczy.
- Cały czas o tobie myślę. – zapewniłem Dorę.
         Rozmawialiśmy jeszcze długo. Po tak obfitujące w wydarzenia dniu, żadne z nas nie mogło spokojnie usnąć.
         Z samego rana wybrałem się do Syriusza i Kristal. Ich dom też był pod osłoną Zakonu, więc bałem się, że mogła im się stać jakaś krzywda.
Dom faktycznie był w kiepskim stanie, ale nigdzie nie widać był Mrocznego Znaku. Wyjąłem różdżkę i ostrożnie wszedłem do środka.
W salonie poczułem jakby uderzenie w głowę. Chwilę potem zesztywniały mi wszystkie mięśnie i ległem jak długi na podłodze. Było to działanie Drętwoty.
Usłyszałem za sobą ciche przekleństwo.
- Kurczę, Remus, przepraszam. – powiedział Syriusz, zdejmując ze mnie zaklęcie. – Nie spodziewałem się ciebie.
- Nic się nie stało. – odparłem. – A co z wami? Z tego co wiem, to śmierciożercy wpadli do wszystkich domów, które były przygotowane na przyjazd Harry’ego.
- A co z Dromedą i Tedem? – zapytał.
- Jeszcze wieczorem byliśmy u nich w domu. Ale tam jest teraz zbyt niebezpiecznie, więc przeprowadzili się do nas.
Spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Czyj to był pomysł?
- Mój.
Pokręcił głową z dezaprobatą.
- Przecież oni zjedzą cię żywcem. – mruknął.
Pewnie miał rację. Gdybym miał zostać w domu.
- Gdzie Kristal? – spytałem.
- Odsypia wczorajsze przeżycia. A ja doprowadzam dom do porządku.
- Ale nie wpadliście tutaj na śmierciożerców? – zaniepokoiłem się.
- Nie. Gdy już wróciliśmy, dom był pusty.
Zostałem u Black’ów przez kilka godzin. Trochę pomogłem Łapie w sprzątaniu. Ale przede wszystkim mogłem zwierzyć mu się z moich problemów i niepokojów. Co prawda nie przekazałem mu informacji o ciąży Dory, ale o całej reszcie niepokojów mogłem spokojnie powiedzieć. Bardzo mi ulżyło.
 ------ ----
 Wiem, że rozdział nie jest najlepszy. Bardzo za to przepraszam.

4 komentarze:

  1. Według Ciebie każdy rozdział jest nienajlepszy, ale zawsze jest na odwrót . Zapewniam że rozdział jest super i życzę Ci jak najwięcej weny. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Rpzdział spoko. Może więcej akcji by się przydało i żeby był ociupinkę dłuższy no ale nic. Ważne że jest.
    Czekam z niecierpliwością na następny.
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Hej! Rozdział miły, czyta się fajnie, ale jest tu dla mnie coś niezrozumiałego. O ile się nie mylę to akcja rozgrywa się w czasie dwóch dni. Remus jako osoba martwiąca się o innych powinna chyba od razu sprawdzić co u teściów i przyjaciół, a tutaj przebiegło to tak trochę spokojnie. Co nie zmienia faktu, że rozdział fajny, tak jak poprzedniczki stwierdzam, że trochę krótki, ale to nic nie szkodzi! :) Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No właśnie - tak jak wcześniej zauważono - zawsze stwierdzasz, że rozdział "nie jest najlepszy". Nigdy nie powinnaś tak do tego podchodzić, trzeba myśleć pozytywnie;-)) Pozdrawiam ~Pomyluna~

    OdpowiedzUsuń