21 lutego 2014

Rozdział 14 – Dwóch teściów



         Obudziłem się przed Dorą. Z radością wsłuchiwałem się w jej spokojny oddech. Mimo twardego snu, cały czas trzymała mnie za rękę.
         Ostrożnie wyswobodziłem się z objęć żony. Szybko ubrałem się i zszedłem na dół. W salonie powitał mnie leżący na kanapie Bursztyn. Pogłaskałem go po głowie.
W pewnej chwili warknął i rzucił się w moją stronę. Z zaskoczeniem odsunąłem się na bok. Niemal w tej samej chwili obok mnie przeleciał czerwony promień Drętwoty. Odwróciłem się, wyciągając różdżkę. Bałem się, że śmierciożercy wdarli się do domu.
Zamiast nich zobaczyłem Teda mierzącego we mnie różdżką. Jego twarz była cała czerwona z wściekłości.
- Wyjdź! – wycedził.
Posłusznie skierowałem się do drzwi, które wychodziły na ogród. Ted cały czas szedł za mną. Wolałem nie odwracać się do niego tyłem.
Niemal przewróciłem się, gdy nagle zamiast podłogi poczułem pod stopami trawę. Byłem boso.
- Po co wróciłeś? – zapytał mój teść, zamykając za sobą drzwi.
- Zrozumiałem swój błąd. – odparłem.
- Twoim błędem było poślubienie Dory i dopuszczenie do tego, żeby zaszła w ciążę. Najlepszą rzeczą, jaką mogłeś zrobić w tej sytuacji było zostawienie jej w spokoju.
- Mylisz się. Kiedy wróciłem, Dora wyglądała jak siedem nieszczęść. A nie było mnie tylko kilka godzin. Poza tym jestem odpowiedzialny za nią i nasze dziecko
Tym razem w porę zobaczyłem szykujący się atak. Zdążyłem się uchylić. Wolałem nie odbijać zaklęcia, bo mogłoby to zwrócić uwagę sąsiadów.
- Nie waż się… - zaczął, ale nie dane mu było skończyć zdania.
Rozległ się trzask drzwi i podbiegła do nas ubrana w szlafrok Dora.
- Tato, co ty wyprawiasz?! – krzyknęła, wyrywając ojcu różdżkę.
- Chronię cię. Zostawił cię już trzy razy. Za każdym razem znosisz to coraz gorzej. Nie wiem, ile jeszcze wytrzymasz, ale nie chcę sprawdzać. Nie zamierzam stracić kolejnej córki.
Rozumiałem go. Ale tym razem sytuacja była zupełnie inna. Tu nie chodziło tylko o mnie i o Dorę. W grę wchodziło jeszcze nasze nienarodzone dziecko.
Żałowałem tego, co zrobiłem. Ta ucieczka nie miała najmniejszego sensu. Chciałem tego dziecka. Chciałem widzieć jak brzuch Dory się powiększa, czuć ruchy maleństwa przez skórę i słyszeć bicie jego serca. Pragnąłem wziąć je na ręce tuż po narodzeniu.
- Tato, zaufaj mi. – poprosiła cicho Dora. – Sama poradzę sobie ze swoimi sprawami.
Widziałem z jak wielką niechęcią Ted odpuszcza. Rzucił mi groźne spojrzenie, a następnie odwrócił się i poszedł do domu.
         Staliśmy w bezruchu, dopóki drzwi się nie zamknęły. Wtedy Dora odwróciła się i zarzuciła mi ręce na szyję.
- Skąd wiedziałaś? – zapytałem.
- Obudziłam się, kiedy wychodziłeś z sypialni. Ale tak bardzo starałeś się być cicho, że wolałam ci nie przeszkadzać. Poza tym chciałam jeszcze poleżeć. Wstałam dopiero, gdy zobaczyłam w oknie błysk zaklęcia. W pierwszej chwili bałam się, że o śmierciożercy. Ale gdy wyjrzałam i zobaczyłam ciebie i tatę… Musiałam zareagować.
Objąłem ją mocniej.
- Wiem. – powiedziałem. – Dziękuję.
- Mogę cię o coś prosić? – spytała.
- O co tylko zechcesz. – zapewniłem.
Odsunęła się na tyle, żeby mogła spojrzeć mi w oczy.
- Nie wychodź dzisiaj nigdzie. Zostań ze mną.
Pomyślałem o swoich planach. Przecież chciałem pójść do kwiaciarni, żeby kupić kwiaty dla żony.
- Doro…
- Nie. Chcę tylko, żebyś został ze mną.
Nachyliłem się i pocałowałem ją. Po chwili odsunąłem się i złożyłem głęboki ukłon.
- Pani, zrobię wszystko, co będziesz chciała.
Roześmiała się.
- Nie wygłupiaj się. – odparła.
- Ależ mówię poważnie. Proś o co tylko zechcesz. Nie odmówię ci. Kocham cię.
Położyła dłoń na moim policzku.
- Ja ciebie też.
         Wróciliśmy do sypialni, gdzie Dora od razu wsunęła się po kołdrę. Zamknęła oczy i nawet dosyć dobrze udawała, że śpi. Jednak znałem ją za długo, żeby się na to nabrać.
Położyłem się na skraju łóżka. Wiedziałem, że długo nie będzie mnie ignorować. Coś takiego odnosiło lepsze skutki, niż kuszenie, chociaż bardzo dobrze wiedziałem, że Dora lubi być uwodzona.
         Nie myliłem się, bo już po kilku minutach leżąca obok mnie kobieta obróciła się i położyła głowę na moim ramieniu.
- Szkoda panu się ruszyć? – zapytała przekornie.
- Nie zaczynaj. – poprosiłem, zamykając oczy.
Prychnęła ze złością. Jednak już po chwili poczułem na ustach jej wargi.
- Mógłbyś mnie nie ignorować?
Uniosłem powieki i spojrzałem w błękit oczu ukochanej.
- Doro, najdroższa, ciebie nie da się ignorować.
Delikatnie ją objąłem i położyłem na plecach. Pochyliłem się i pocałowałem brzuch Dory. Potem przyłożyłem do niego ucho. Wiedziałem, że jeszcze za wcześnie na usłyszenie bicia serca naszego dziecka. Ale chciałem być bliżej niego.
Czułem jak Dora delikatnie gładzi mnie po włosach. Nic nie mówiła. Jej oddech był spokojny i zrelaksowany.
- Remus, pójdziemy dzisiaj do Steve’a? – spytała po kilku minutach
- Nie widzę przeciwwskazań. – odparłem, nie odrywając ucha od skóry żony.
Podniosłem się i sięgnąłem do jej ust.
- Usłyszałeś coś?
- Jeszcze nie. Ale usłyszę. – zapewniłem ją
Parsknęła śmiechem. Po chwili poczułem jej usta na policzku. Po chwili na drugim.
- To dopiero początek. – zauważyła. – Poczekaj jeszcze trochę.
Zsunąłem się z łóżka i pomogłem wstać Dorze.
- Jeszcze mogę podnieść się sama. – uśmiechnęła się. – Ale obiecuję, że jak tylko będę miała jakieś problemy, to od razu się do ciebie zgłoszę. Ale pewnie będziesz musiał poczekać jeszcze kilka miesięcy.
Ująłem jej dłoń i pocałowałem ją.
         Do drzwi Steve’a zapukaliśmy około czternastej. Liczyłem na to, że chociaż on nie urządzi mi wykładu. A przynajmniej, że będzie on łagodniejszy niż to, co zrobiła moja teściowa. Jej wykład na temat prawidłowego traktowania Dory trwał prawie dwie godziny.
- Nie spodziewałem się was! – zawołał Steve, gdy tylko otworzył nam drzwi. – Ale mam nadzieję, że możecie zająć się sobą przez chwilę, bo muszę sprowadzić konie do stajni.
- Pomogę ci. – zaofiarowała się Dora.
Chcąc, nie chcąc, ja też zgłosiłem się do pomocy.  Dora znała te konie od dawna, ale ja nie miałem do nich takiego zaufania, żeby zostawić żonę samą w ich towarzystwie.
         Sprowadzenie wszystkich dwunastu koni zajęło nam kilkanaście minut. Potem poszliśmy do domu Steve’a, który od razu zaparzył nam herbatę.
- A tak w ogóle, co was do mnie sprowadza? – zagadnął nas gospodarz.
- Czy musi się coś dziać, żebyśmy cię odwiedzili? – odparła rezolutnie Dora.
- Nie, ale mimo wszystko...
- Steve, jestem w ciąży. – przerwała mu Dora.
Powiódł po nas zaskoczone spojrzenie. Po chwili jego twarz rozjaśnił  szeroki uśmiech.
- Moje gratulacje. – powiedział.
Podszedł i mocno uścisnął Dorę.
- Ale wiesz... – zaczęła wyswobadzając się z ramion Steve’a. – Ja mam tylko pięćdziesiąt procent udziału.
- No tak. – zreflektował się.
Po chwili mnie również objął. Zobaczyłem jak żona puszcza mi perskie oko.
- Dacie sobie radę z dwójką dzieci? – zaniepokoił się Steve, gdy już usiedliśmy.
- Bez obaw. – zapewniła go Tonks. – W razie czego pomogą nam moi rodzice.
Steve kiwnął głową.
- No i dobrze. Dromeda na pewno wam pomoże.
Dora odpowiedziała uśmiechem, ale mnie coś zastanowiło. Przecież mieszka z nami nie tylko Andromeda, ale również Ted. Dlaczego Steve nie wziął go pod uwagę? W końcu są braćmi.
Czego nie wiedzieliśmy?

5 komentarzy:

  1. Jak zwykle fajny rozdział

    Mam do Ciebe drobną prośbę.Wiem ,że to blog o Remusie Lupinie ,ale Syriusz też się w niej pojawia.BŁAGAM CIĘ zrobiłaś byś migawkę o ucieczce Syriusza z domu.Bardzo ciekawi mnie ten temat.Migawki zawsze ci wychodziły super.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za pochwałę. Z tą migawką to całkiem dobry pomysł. Myślę, że bez problemu mogłabym coś takiego napisać, ale raczej w najbliższym czasie nie można się tego spodziewać. Mam małe zawirowania w szkole i z trudem łuskam czas na pisanie. Poza tym poza blogiem mam też nieco ambitniejszy projekt, który mam nadzieję zakończyć publikacją prawdziwej książki.
      Postaram się wstawić migawkę w okolicy majówki lub, jeżeli mi się uda, na Prima Aprilis.
      Pozdrawiam
      PS. Mogłabym prosić na przyszłość o podpis? Może być pseudonim lub imię.

      Usuń
    2. Będę się podpisywać jako Pati

      Usuń
  2. Super rozdział!!!
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Rozdział... szokujący! Trochę mnie to tak zdziwiło, chodzi o tą różnicę między Tedem i Stevem! Brakuje mi tu trochę Andromedy i Camille. Mogłaś je trochę wpleść do rozdziału. Ale i tak jest wspaniale :) Z tego co mi się wydaje czytając kryształową kule to niedługo Remus wyjedzie do Rosji, prawda? Jestem bardzo ciekawa tego wątku. :)
    Pozdrawiam, u mnie na wszystkich 3 blogach pojawiły się rozdziały! Przepraszam za opóźnienie! W nagrodę dodam dziś jeszcze jeden na Tonks :)

    OdpowiedzUsuń