Dora
została w łóżku do końca dnia. Co prawda już w godzinę po wyjściu Rebecki
zaczęła zapewniać mnie, że czuje się znakomicie i już może wstać. Uwierzyłem
jej, bo na twarzy nabrała kolorów, a oczy błyszczały dawnym blaskiem, jednak
nie pozwoliłem jej wstać. Bałem się, że jej organizm nie wydobrzał po
przeżytych emocjach. Gdyby znowu zasłabła, mogłoby to skończyć się o wiele
gorzej zarówna dla niej jak i dla dziecka.
Wiedziałem, że Dora to rozumie. Po jakimś czasie dała
spokój z przekonywaniem mnie i z miłym uśmiechem poprosiła mnie o podanie
jakiejś książki. Bez wahania spełniłem jej prośbę.
Następnego
dnia u Kingsley’a odbyło się zebranie Zakonu. Właściwie tylko jego części. Nowy
zwierzchnik Zakonu podzielił go na mniejsze części. Każdy dostał swój
przydział. Daty i miejsca spotkań przychodziły listami do poszczególnych osób
na dwa dni przed zebraniem.
Tym razem
spotkanie miało mieć miejsce w domu Kingsley’a. Grupa, do której należałem nie
była duża: ja, Dora, Syriusz, Kristal, Louis, Hestia, oraz Ernest Hunt, który
przyłączył się do Zakonu zaledwie tydzień przed ślubem Billa i Fleur.
Teoretycznie w naszej grupie była też Camille, ale od powrotu z Ameryki nie
angażowała się w działania Zakonu. Zważywszy na jej stan zdrowia nikt się temu
nie dziwił.
- O której jest to spotkanie? – zapytała mnie Dora z
samego rana.
Spojrzałem na nią ze zdziwieniem. Jeszcze leżała w łóżku,
podczas gdy ja kręciłem się po pokoju szukając dokumentów.
- O jedenastej. – odpowiedziałem. – Ale nie wiem, czemu
cię to interesuje, skoro zostajesz w domu.
- Wybij to sobie z głowy. – syknęła. – Wczoraj kazałeś mi
wrócić do domu i wróciłam. Sam wiesz w jakim byłam w stanie. Dzisiaj nie mam
zamiaru denerwować się.
Usiadłem obok niej i pocałowałem ją w czoło.
- Właśnie dlatego powinnaś zostać. Nie mam zamiaru drugi
dzień z rzędu ryzykować.
- Przecież to jest dom Kingsley’a. Chyba nigdzie nie ma
lepszych zabezpieczeń niż tam. Poza tym będzie tam czworo aurorów i były
profesor OPCM-u, To naprawdę silna linia obrony.
Nie mogłem się nie roześmiać. Miała rację. Dom
Kingsley’a, jak każdy dom członka Zakonu, był obłożony najlepszymi zaklęciami
ochronnymi z Zaklęciem Fideliusa włącznie.
- Doro…
- Nie. – przerwała mi. – Rozmawialiśmy już na ten temat.
Nie odejdę z Zakonu i nadal będę się w nim udzielać.
Miałem wielką ochotę ciągnąć ten temat. Jednak
wiedziałem, że, gdybym to zrobił, najprawdopodobniej skończyłoby się to
awanturą. Nie chciałem teraz się z nią kłócić.
Najgorsze było to, że Dora doskonale zdawała sobie sprawę
z tego, jak bardzo martwię się o nią i o nasze dziecko. Nie wątpiłem w jej
umiejętności, przecież nie raz widziałem ją w walce, ale byłem świadom tego, że
w jej obecności nie jestem w stanie w pełni skupić się na walce.
- Remus, proszę cię. – powiedziała, kładąc dłoń na moim
policzku. – Rozumiem, że nie powinnam udzielać się w bezpośrednich starciach,
ale pozwól mi chociaż brać udział w zebraniach. Przecież nie naraziłabym
świadomie naszego dziecka. Zaufaj mi.
Przyciągnąłem ją do siebie. Zanurzyłem nos w różowych
włosach. Ich zapach mnie upajał.
- Ufam ci. – zapewniłem żonę. – Nie chcę ci niczego
zabraniać. Ja tylko chcę, żebyś była bezpieczna.
- Trwa wojna. – przypomniała mi. – Nikt nie jest
bezpieczny. A na mnie poluje Bellatrix. Nie da mi spokoju, choćbyś, nie wiem
jak dobrze, mnie ukrył. Nie chcę uciekać przed nią całe życie.
- Nie musisz. Póki żyję, nie pozwolę, żeby coś ci się
stało.
Nie odpowiedziała, ale nieznacznie kiwnęła głową.
Na zabranie
przyszliśmy punktualnie, mimo to wszyscy już na nas czekali.
- Możemy zaczynać? – zapytał Kingsley.
Potwierdziliśmy.
Z uwagi, że
wokół stołu nie było wystarczającej ilości miejsca, rozsiedliśmy się w salonie.
Syriusz, Kristal i Ernest zajęli kanapę, Hestia usiadła na jednym z foteli. Na
oparciu tego fotela przysiadł Louis. Ja usiadłem na drugim fotelu i usadowiłem
Dorę na swoich kolanach. Natomiast Kingsley przyniósł sobie krzesło i stolik.
Dzięki temu mógł kontrolować notatki, które pisało samopiszące pióro.
- Zacznę od tego, że nie jest dobrze. – powiedział
gospodarz. – Jest wręcz tragicznie. Śmierciożercy są coraz bardziej zuchwali.
- Nic dziwnego. – wtrącił Louis. – Mają po swojej stronie
ministerstwo.
- Właśnie. Nam to niemal zupełnie wiąże ręce. W tej
chwili naszym największym problemem przesyłanie wiadomości. Te standardowe są
bardzo ryzykowne. A Patronusy są zbyt widoczne.
- I charakterystyczne. – dodała Dora. – Przecież po
Patronusie można bez większych problemów wyśledzić nadawcę.
- Więc musimy wymyślić coś, co zminimalizuje ryzyko.
Zapadła cisza. Wszyscy zastanawiali się nad
rozwiązaniami. W pewnym momencie uderzyła mnie najbardziej oczywista myśl.
- Enigma. – powiedziałem.
- Co? – spytał Syriusz zdziwionym tonem. Z jego miny
wywnioskowałem, że ma wątpliwości co do stanu mojego rozumu.
- Enigma. To…
- Nazistowska maszyna szyfrująca. – dokończył za mnie
Ernest. – Ale Enigmę ciężko będzie zdobyć.
Ernest był historykiem. Interesował się zarówno historią
magii jak i dziejami mugoli.
- Nie mówię konkretnie o Enigmie. – odparłem. – Ale może
to być kod, albo symbole.
- Symbole ciężej będzie złamać. – zauważyła Dora.
- Zgadzam się z Tonks. – oświadczył Kingsley. – Symbole
byłyby najlepszym pomysłem. Tylko przydałby się ktoś, kto mógłby je opracować.
- Remus kiedyś interesował się symbolami. – rzucił Łapa
wyraźnie zadowolony, że może się do czegoś przydać.
Jednocześnie ja przeklinałem go w myślach.
- To było dawno temu. – zauważyłem.
- Nie trzeba wymyślać czegoś nowego. – poinformował mnie
gospodarz. – Raczej wątpię, żeby w szeregach śmierciożerców trafił się jakiś
symbolista.
W taki oto sposób pogrążył mnie mój najlepszy przyjaciel.
- Wiecie co? My chyba źle się nad tym zastanawiamy. –
powiedział w pewny momencie Ernest. – Nie powinniśmy skupiać się tylko na
przetrwaniu.
- Nie skupiamy się. – warknął Louis. – Chcemy też skopać
parę tyłków.
- Potrzebna jest też organizacja. Wygramy i co? Wszystko
będzie w rozsypce i zaraz znajdzie się kolejny, który umie gadać. Nie raz już
tak bywało w historii.
- Co w takim razie proponujesz? – zapytała sceptycznie
Hestia.
Ernest w ogóle nie przejął się jej tonem.
- Nie zadowalajmy się partyzantką. Stwórzmy państwo
podziemne. Kiedy pokonamy śmierciożerców będziemy już mieli podłoże do złożenia
wszystkiego do kupy.
Spodobał mi się jego pomysł. Inną sprawą była jego
realizacja.
- Mamy stworzyć wszystko od początku? – zainteresowała
się Kristal. Wypowiedziała na głos pytanie, które sam chciałem zadać.
- Niby dlaczego? – odparł z uśmiechem Ernest. – To nie
będzie pierwsze państwo podziemne w historii. Jeszcze dziesięć lat temu w
Londynie znajdowała się siedziba rządu państwa, które znajduje się na kontynencie.
Skoro mamy działać w konspiracji, bierzmy przykład z tych, którzy mają w tym
doświadczenie. Kingsley’u, mogę w ciągu tygodnia przynieść książki na temat
państw podziemnych, jakie powstawały w dzisiejszej Polsce. Ten kraj przez 123
lata był pod zaborami, potem lata II wojny światowej, a do 1989 roku byli pod
butem Związku Radzieckiego. Było tam niejedno powstanie i niejedna porządna
konspiracja.
Nabrałem szacunku do tego niepozornego chłopaka. Był
niewiele starszy od Dory. Jego szczupła twarz poczerwieniała z podniecenia.
- Zapowiada się ciekawie. – mruknęła Dora tak, żebym
tylko ja ją słyszał.
Już od dłuższego czasu trzymała głowę na moim ramieniu.
Wiedziałem o czym myśli. Już nie mogła się doczekać, aby poinformować naszych
przyjaciół o ciąży. Przecież poza jej rodzicami, Camille, Rebecką, Herry’m,
Ronem i Hermioną nikt jeszcze o tym nie wiedział.
- Dobra. – zgodził się Kingsley. – Przejrzę te książki.
Może faktycznie coś da się wykorzystać. Przedwczoraj miałem spotkanie, na
którym był Fred Weasley. Zaproponował, żebyśmy stworzyli radio. W końcu
potrzebujemy mediów, które nie będą kontrolowane przez zwolenników Voldemorta.
Spojrzał na
notatki. Przeglądał je przez dłuższą chwilę. W końcu odetchnął i wyprostował
się.
- To by było na tyle. Chyba, że ktoś ma jeszcze jakieś
informacje.
Dora nieznacznie podniosła rękę. W krótkich słowach
streściliśmy wczorajszy wypad na bazar. Jednak nie dało pominąć tego, że po
powrocie Dora zasłabła. Od razu przykuło to uwagę Kingsley’a.
- Tonks, co z tobą? Przecież aurorzy nie mdleją na widok
kilku nadętych szczeniaków.
Zobaczyłem, że żona posyła mi pytające spojrzenie.
Uśmiechnąłem się i skinąłem głową.
- Nie obrażaj mnie. Nie chodziło o nich. – na chwilę
zawahała się. – Po prostu jestem w ciąży.
Nigdy nie pomyślałbym, że tych kilka słów może wywołać
taki efekt. Pierwsza zareagowała Kristal. Zerwała się z kanapy i mocno objęła
Dorę. Potem przeszła fala uścisków i gratulacji.
Dopiero po pół godzinie mogliśmy wrócić do domu.
-----------------------------
Bardzo przepraszam Alohomora Tej, że nie odpowiedziałam
jej pod poprzednim rozdziałem. Miałam bardzo ograniczony czas i nie dałam rady
napisać. W każdym razie robię to teraz. Faktycznie mam w planach wysłać Remusa
do Rosji. Mogę tylko zdradzić, że powód wyjazdu pojawi się w rozdziale 19, a w
samej Rosji Remus spotka starego znajomego.
Biorąc pod uwagę obecną sytuację polityczną w Ukrainie
chciałabym zaznaczyć, że moim celem nie było poruszanie tematów politycznych.
Poza tym wszystkie rozdziały, których akcja dzieje się w Rosji napisałam
jeszcze przed Nowym Rokiem.
Pozdrawiam
Rozdziały ,których akcja dzieje się w Rosji napisane są przed nowym rokiem.Wow jestem pod wrażeniem.Nie wiem jak ty nad tym nadążasz.
OdpowiedzUsuńNotka jak zwykle spoko:)
Pati
Hej!!!
OdpowiedzUsuńRozdzial cudowny!!!!!
Przepraszam że wczoraj nie skomentowałam rozdziału, ale niestety nie miałam dostępu do internetu.
Nie mogę doczekać się następnego!!!!
Julia
Druga część rozdziału świetna, ale pierwsza... Nie jest zła, ale wkradła się tutaj swego rodzaju monotonia. Brakuje mi tam dynamiki, czegoś więcej niż ciepłych słówek i przytulania. Mogłabyś pokazać trochę charakterku zarówno Tonks jak i Remusa. Jednak to nie umniejsz temu, że rozdział świetny. :)
OdpowiedzUsuńDzień dobry! Nazywam się Teddy! Na twojego bloga trafiłem przez AlohomoreTej! Przez ostatni czas czytałem twojego bloga - CAŁEGO! Co było nie lada wyzwaniem patrząc na ogrom rozdziałów, a nawet tomów. Coś co muszę ci powiedzieć to to że piszesz coraz lepiej. Patrząc na pierwsze rozdziały - krótkie, bez opisów, te są cudowne. I chyba o to chodzi, co nie? By stawać się coraz lepszym i lepszym. Mam zamiar czytać twoje opowiadanie regularnie, bo bardzo mnie zaciekawiłaś c:
OdpowiedzUsuńWow, jestem naprawdę pod dużym wrażeniem - pod względem treściowym rozdział nie jest może jakiś nadzwyczajny, ale stylistycznie - zaskoczyłaś mnie jak nigdy:)) No i oczywiście również nie mogę uwierzyć, kiedy znajdujesz czas na pisanie tego bloga, ale oby tak dalej:) Pozdrawiam;* ~Pomyluna~
OdpowiedzUsuńNawiązanie do historii Polski (do tego poprawne) - wielki plus! :) z rozdziału na rozdział widać poprawę w pisaniu ;)
OdpowiedzUsuń