Dni do
wyjazdu minęły mi jak z bicza strzelił. Wypełnione były przygotowaniami i
czasem spędzonym z żoną.
Wiedziałem, że Dora bardzo przeżywa mój wyjazd chociaż
ewidentnie starała się tego przy mnie nie okazywać. Wyczuwałem wyraźną zmianę w
jej zachowaniu. Przede wszystkim zaczęła się do mnie częściej przytulać.
Trzeciego
października pożegnałem się z teściową, szwagierką i żoną. Dora chciała
odprowadzić mnie do miejsca, w którym czekał świstoklik, ale nie zgodziłem się.
To byłoby zbyt niebezpieczne.
- Uważaj na siebie. – powiedziała Dora chyba po raz
setny.
Pocałowałem ją. Był to krótki pocałunek, głównie z uwagi
na to, że przyglądała się temu Andromeda.
- Już ci mówiłem, że zawsze na siebie uważam.
Nie odpowiedziała. W jej oczach widziałem, co chciała
powiedzieć. Gdy ostatnio mówiłem, że będę na siebie uważać, wróciłem skopany i
wybatożony.
- Wrócę jak tylko będę mógł. – obiecałem.
Pocałowałem ją po raz ostatni i, z walizką w ręku oraz
Bursztynem przy nodze, wyszedłem z domu.
Świstoklik
czekał na nas w Dolinie Godryka, dokładnie sto metrów od starego domu Potterów.
Kingsley
wyznaczył dokładny rozkład podróży. Chciał uniknąć wyśledzenia mnie przez
śmierciożerców. Zgodnie z planem stłuczony wazon zabrał mnie na Gibraltar.
Niemal od razu przy pomocy starego buta przeniosłem się do północnej Norwegii.
Tam złapałem świstoklik, który przeniósł mnie w okolicy Moskwy.
Ledwo
odzyskałem równowagę, doznałem nieprzyjemnego uczucia, że jestem obserwowany.
Wyciągnąłem różdżkę z kieszeni. Rozejrzałem się uważnie.
Nie udało mi się zobaczyć niczego podejrzanego.
Zdziwiło mnie zachowanie Bursztyna. Merdał wesoło ogonem,
węsząc z zapamiętaniem.
- Ty się nigdy nie zmienisz. – dobiegł mnie głos,
którego nie słyszałem od dziesięciu lat.
Nonszalancko oparty o drzewo stał wysoki, barczysty
szatyn. Jego twarz pokrywał przynajmniej tygodniowy zarost. Był cztery lata
starszy ode mnie.
- Ty też. – odparłem. – Skąd się tu wziąłeś?
- Remus, to mój kraj. – odparł po rosyjsku. – A
konkretnie w tym miejscu… Przysłał mnie Wasilij Bielikow – szef rosyjskiej
Kwatery Zakonu Feniksa. Właściwie sam się zgłosiłem do tego zadania, gdy
dowiedziałem się, że to ty przyjeżdżasz. Kopę lat.
Uścisnąłem mu dłoń.
- Dymitr Aleksandrowicz Durow. – mruknąłem. – Nie
sądziłem, że jeszcze cię spotkam.
- No to jest nas dwóch. – roześmiał się. – Chętnie bym z
tobą pogadał, ale nie jest to zbyt bezpieczne. Zakon od dawna ma tutaj
przerąbane. Rosyjski Minister Magii jeszcze w czasie pierwszej wojny był
zwolennikiem Sam-Wiesz-Kogo. Chodźmy do Kwatery.
Przeszliśmy jakieś pół kilometra przez las. Dopiero wtedy
Dymitr powiedział, że możemy się teleportować.
Złapałem go za ramię, wziąłem Bursztyna na smycz i
teleportowaliśmy się na przedmieścia Moskwy. Stał tam duży budynek wybudowany w
bizantyjskim stylu. Domyśliłem się, że jest to Kwatera Zakonu.
We wnętrzu
budynku również dominował styl bizantyjski.
Byliśmy sami.
- Nikogo nie ma? – zdziwiłem się.
- W tej chwili w całej Rosji do Zakonu należy dwieście
osiemdziesiąt trzy osoby. Było więcej. Albo zginęli, albo zrezygnowali. W
Moskwie i okolicy jest tylko dwudziestu członków Zakonu.
Milczeliśmy przez chwilę. W porównaniu z Rosją, sytuacja
w Anglii, gdzie przecież urzęduje Voldemort, jest niemal idealna.
- Nie mówny już o tym. – poradził mi. – Nie warto
zadręczać się czymś, na co nie mamy wpływu. Powiedz lepiej, co u ciebie się
zmieniło? Nadal kręcisz się z Louisem?
Uśmiechnąłem się.
- Trochę. Cztery lata temu wróciłem do Anglii. Wtedy
trochę nasze kontakty się rozluźniły.
- A co z Amandą?
Kiedy poznałem Dymitra, było to w Portugalii, spotykałem
się właśnie z Amandą.
- Już nawet o niej zapomniałem. Rzuciła mnie niedługo po
twoim wyjeździe. – odpowiedziałem.
- Kobiety są niemożliwe. – mruknął. – Ale kontynuuj.
- Przez roku pracowałem w Hogwarcie. Zwolniłem się, gdy
wyszło na jaw moje wilkołactwo. A rok później rozpoczęła się wojna. Wróciłem do
Zakonu, pomagałem przyjacielowi przetrwać przymusowy areszt domowy, poznałem
wiele nowych osób. Zakochałem się.
- Słucham? – zaciekawił się. – Możesz powtórzyć?
- Zakochałem się. Czternastego lipca ożeniłem się.
Przerwał mi wybuch śmiechu mojego rozmówcy.
- Remus Lupin, największy kawaler, którego znam, ożenił
się. Kim jest ta uparciucha? Co ona takiego zrobiła?
Wzmianka o Dorze wywołała u mnie falę tęsknoty.
- Dymitr, nie dzisiaj. – poprosiłem. – Naprawdę nie było
mi łatwo tutaj przyjeżdżać.
- Zostawić żonę po kilku miesiącach małżeństwa? Wyobrażam
sobie.
- Żonę w czwartym miesiącu ciąży. – poprawiłem go.
Posłał mi zdziwione spojrzenie.
- Ty… - nie dokończył.
Zamiast tego podszedł do barku i wyjął z niego butelkę
wódki.
- Wypijmy za panią Lupin i twojego syna. – powiedział.
- To będzie córka. – poprawiłem go. – Chociaż to jeszcze
nie potwierdzone.
- A ja twierdzę, że będziesz miał syna.
- Bo nie znasz mojej żony. – stwierdziłem.
- O ile mi wiadomo… To nie od kobiety zależy płeć
dziecka.
Pokręciłem głową. Z biologicznego punktu widzenia miał
rację. Ale Dora i syn? To było bardzo dziwne połączenie.
- Nie piję. – powiedziałem, gdy postawił przede mną
kieliszek z wódką.
- Daj spokój. – żachnął się. – Do pełni jeszcze daleko.
Obaj o tym wiedzieliśmy. Dymitr, jako wilkołak urodzony,
przechodził przemiany o wiele łagodniej.
Różnił się od innych urodzonych, które znałem. Był o
wiele milszy niż Graybeck, a z drugiej strony bardziej zwariowany niż Sam.
- Myliłem się. – powiedział Dymitr po trzecim kieliszku
wódki.
Po takiej ilości alkoholu już zaczynało huczeć mi w
głowie, więc nie zrozumiałem, o co mu chodzi.
- Jak to?
- Powiedziałem, że nic się nie zmieniłeś. – wyjaśnił. –
Przecież ostatnio spotkałem kawalera z dosyć negatywnym stosunkiem do siebie i
życia rodzinnego. A teraz siedzę przed głową rodziny. To bardzo duża zmiana.
- Głupi jesteś. – stwierdziłem, wypijając kolejny
kieliszek.
Piłem w życiu wiele rodzajów alkoholu. Z tych
mocniejszych za najlepszy uważałem Ognistą. Nie była najłagodniejsza, ale gdy
chciało się zapomnieć o rzeczywistości działała najlepiej. Mugolska wódka była
dla mnie zbyt… Sam nie wiem. Szybko szła do głowy, ale wolniej traciło się
świadomość.
- Co się stało z tamtą dziewczyną? – zapytał nagle
Dymitr.
- Została zamordowana. Zwykła Avada, ale wcześniej zajął
się nią jaki wściekły wilkołak.
- Ale dlaczego? Przecież to było trzy dni temu. A od
pełni minął już ponad tydzień.
- Amelia pracowała w Dziale Kontroli nad Magicznymi
Stworzeniami. – wyjaśniłem.
Żaden z nas nie musiał już nic mówić.
W ciągu
dwóch godzin osuszyliśmy całą butelkę. Dymitr opowiedział mi, co działo się z
nim po naszym ostatnim spotkaniu w Portugalii.
Wierzyć mi się nie chciało, że przez prawie pięć lat
mieszkał w głębi syberyjskiej tajgi. Z drugiej strony doskonale wiedziałem, że
Dymitr nie przywiązuje dużej wagi do cywilizacji. Może dlatego miał problem z
dogadaniem się z Louisem, który chyba żył tylko i wyłącznie dla cywilizacji.
- Starczy. – powiedziałem do mojego towarzysza, gdy
sięgnął po drugą butelkę.
- Remus, jesteś w Rosji. Musisz przynajmniej raz
porządnie się napić.
Pokręciłem głową.
- Nie chcę. Dymitr, naprawdę bardzo się cieszę, że cię
widzę, ale chciałbym jak najszybciej załatwić sprawy Zakonu i wrócić do żony.
- Trzeba było wziąć ją ze sobą.
- Nie pojechałaby. Jej matka jeszcze zbiera się po
odejściu męża, a siostrze zostały tygodnie życia. Nawet dla mnie by ich nie
zostawiła. Poza tym ostatni nasz wspólny wyjazd skończył się tym, że się
rozstaliśmy.
- Faktycznie. Lepiej, że nie przyjechała, ale żałuję, bo
chciałbym poznać kobietę, której udało się zmusić cię do małżeństwa.
Czułem, że mi nie daruje. Nie było to nic dziwnego.
Wszyscy moi znajomi znali mój stosunek do małżeństwa. Wielokrotnie powtarzałem,
że nigdy się nie ożenię i nie będę ojcem.
Teraz cieszyłem się, że sytuacja się zmieniła.
--------------------------------
Bardzo przepraszam, że wczoraj nie dodałam tego rozdziału, ale miałam w domu prawdziwe urwanie głowy.
Pozdrawiam i życzę wszystkim wesołych świąt
Rozdział super!!!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia i także życzę Ci Wesołych Świąt i mokrego Dyngusa!!!
Julia
SUPER <3 czekam na next :***
OdpowiedzUsuńNo w końcu znalazłam trochę czasu! Ale mam nadzieję, że mnie rozumiesz! :) Co do rozdziału... Jest on jak każdy rozdział, w którym wprowadzamy nową postać - pełen informacji. Poznajemy nowego bohatera, który mi się podoba i jestem bardzo ciekawa jego roli w tej historii. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać do jutra! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nowe rozdziały i błagam o skomentowanie 50 rozdziału. Bardzo liczę się z twoim zdaniem i chcę wiedzieć co o nim sądzisz! Pozdrawiam! :D