2 maja 2014

Rozdział 22 – Wizyta Kseni



         Mimo bólu ramienia starałem się przyjąć jak najbardziej opływowy kształt. Nie miałem wiele czasu, bo już po kilku sekundach pochłonęły mnie ciemne, zimne wody Moskwy.
Dopiero po chwili moje oczy dostosowały się od słabej widoczności. Wtedy udało mi się dostrzec Dymitra, który płynął z prądem rzeki. Podążyłem za nim.
         Nie byłem pewny, ile płynęliśmy. Niewiele widziałem, a ból ramienia odzywał się przy każdym ruchu. Byłem niemal pewien, że doszło do uszkodzenia jakiegoś mięśnia.
Nie zauważyłem, kiedy wpadłem na Dymitra. Wskazał palcem w górę i obaj się wynurzyliśmy.
- Trzeba było dłużej stać na tym moście. – stwierdził, gdy wyszliśmy na brzeg.
Nie odpowiedziałem, bo podbiegł do mnie Bursztyn. Nie widziałem u niego żadnych ran. Był tylko zmęczony i poddenerwowany.
- Gdy ktoś mówi, żeby skakać z mostu, trzeba się zastanowić, czy aby nie jest wariatem. – powiedziałem do Rosjanina.
- Nie ucieklibyśmy im. – odparł. – Masz przy sobie różdżkę?
Jego pytanie było definitywnym końcem rozmowy o wszelkich skokach z mostów.
- Mam. – odpowiedziałem i wyjąłem wspomniany przedmiot z kieszeni. Nie wiem, jakim cudem przetrwał to wszystko.
- To dobrze. –powiedział Dymitr. – Teleportujemy się do mojego mieszkania. Chyba, że wolisz iść z tym rozwalonym ramieniem.
- Nie masz zabezpieczeń? – zdziwiłem się.
Zabezpieczenia przeciw nieproszonym gościom nawet w Anglii były normą.
- Przenoszę się co dwa miesiące.– odparł Durow. – Zakładanie zabezpieczeń byłoby niepotrzebnym zwracaniem na siebie uwagi. Poza tym moje czary pozostawiają wiele do życzenia.
Kiwnąłem głową i złapałem go za ramię. Upewniłem się, że trzyma Bursztyna i teleportowaliśmy się.
         Niemal od razu Dymitr znalazł apteczkę i podał mi ją. Po chwili zniknął w łazience.
Ostrożnie zdjąłem podartą bluzkę. Rana na ramieniu wyglądała fatalnie – biegła od obojczyka przez bark i kończyła się pod pachą. To wszystko obficie krwawiło, ale nie widziałem charakterystycznej jasnej krwi, więc uznałem, że żadna tętnica nie została naruszona. Zresztą gdyby tętnica została naruszona, miałbym poważne problemy z wyjściem z tej rzeki, nie wspominając o teleportacji.
Jedynym środkiem odkażającym jakim znalazłem była butelka spirytusu. Polałem ranę alkoholem. Fala bólu na chwilę pozbawiła mnie tchu. W oczach stanęły mi łzy.
Mimo to nie przerwałem opatrywania rany. Po przepłukaniu spirytusem, przyłożyłem do ramienia gazę i umiejscowiłem ją bandażem.
         Po opatrzeniu się zająłem się uprzątnięciem krwi z podłogi. Wystarczyło jedno zaklęcie.
Rozejrzałem się po pokoju, szukając dla siebie jakiegoś zajęcia. W końcu wyciągnąłem z walizki książkę i położyłem się na kanapie na zdrowym boku.
Rankiem moją uwagę przykuł ruszający się za oknem punkt. W miarę jak się przybliżał, zorientowałem się, że to sowa. Był to duży, brunatny puszczyk. Przysiadł bok mnie i nadstawił łapkę. Do niej został przywiązany list, który zaraz odczepiłem. Był zaadresowany do mnie.
Od razu rozpoznałem charakter pisma. Nie zwlekając otworzyłem kopertę i zacząłem czytać list.

Kochany,
         wiem, że miałam nie pisać. Naprawdę zdaję sobie sprawę z tego, że to może być niebezpieczne, ale nie mogłam się powstrzymać. Już mi Ciebie brakuje. A to tylko dwa dni. Nie mogę wyobrazić sobie jeszcze trzech tygodni.
         Jutro będę miała badania. Nie martwię się. Czuję się świetnie i jestem pewna, że wszystko będzie w porządku. Reb jest tego samego zdania. Twierdzi, że to badanie jest tylko formalnością.
         Bardzo chciałabym, żebyś był w domu. Ja… Nie wiem, co mam z sobą zrobić. Snuję się po domu. Nie mogę znaleźć sobie miejsca. Ostatniej nocy spałam cztery godziny. Poprzedniej tak samo. Bardzo ciężko mi zasnąć, gdy nie mogę się do Ciebie przytulić.
         Proszę, uważaj na siebie. Nie chcę czekać na ciebie dłużej, niż to konieczne.
Twoja Dora

Jak na Dorę był to bardzo krótki list. Gdy byłem w Leack potrafiła się rozpisywać na dwie strony. Ale i sytuacja była inna. W końcu wtedy mieliśmy dla siebie tylko jeden list na miesiąc.
- Nie płacz. – powiedział Dymitr, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Nie płaczę. – odpowiedziałem, ocierając samotną łzę, która spłynęła po moim policzku.
- Od żony? – domyślił się.
W odpowiedzi kiwnąłem głową. Czułem gulę w gardle. Byłem pewny, że, gdybym się odezwał, załamałby mi się głos.
Bez słowa Dymitr położył przede mną kartkę, pióro i atrament. Uśmiechnął się i wyszedł z mieszkania. Byłem mu bardzo wdzięczny za tą chwilę prywatności.
Wziąłem do ręki pióro, ale nie zacząłem pisać od razu. Musiałem odczekać, aż ręka przestanie mi się trząść.

Najdroższa,
         nie będę robił Ci wyrzutów za ten list. Też za Tobą tęsknię. Ale nie powinnaś używać imion. Gdyby list dostał się w niepowołane ręce mógłby być problem. Ale to nie ważne.
         Dziękuję za list. Masz rację. Tylko dwa dni, a tyle się stało. Spotkałem dawnego znajomego. Też jest w Zakonie. Wszystko wyjaśnię Ci po powrocie. Obiecuję.
         Mam też do Ciebie ogromną prośbę – nie zaniedbuj się. To, że uzdrowiciele twierdzą, że w drugim trymestrze nie ma już zagrożenia dla dziecka, nie oznacza, że możesz się zadręczać. Poproś mamę o jakąś ziołową herbatkę na uspokojenie. Musisz o siebie dbać.
Wbrew rozsądkowi chciałbym, żebyś jeszcze napisała. Może nie za dwa dni, ale za tydzień… czemu nie. Tylko nie zmartw się, jeżeli nie odpiszę od razu. W Rosji poczta działa różnie, a mogę być potrzebny gdzieś w głębi kraju. Tutaj sytuacja jest naprawdę beznadziejna. Ale obiecują, że zrobię wszystko, żeby wrócić do domu w terminie.
Na zawsze Twój

Pisanie tego listu zajęło mi prawie godzinę. Musiałem bardzo uważać, co mogę napisać. O ataku strzyg nie mogłem nawet wspomnieć. Dora miała już wystarczająco dużo nerwów.
Przywiązałem list do nogi puszczyka. Wpatrywałem się w niebo jeszcze dziesięć minut po tym, jak sowa zniknęła mi z oczu. Przerwało mi dopiero przyjście Dymitra.
- Pamiętasz, jak wczoraj mówiłem, że krótki związek jest lepszy niż żaden? – zapytałem, nie odwracając się do Rosjanina.
- Tak.
- Jestem pewny, że, gdybym nie wrócił do domu, Dora by nie żałowała. Może nie teraz, nie za rok, ale za kilka lat cieszyłaby się, że mieliśmy dla siebie chodźmy te cztery miesiące.
- O czym ty mówisz? – w głosie Dymitra słyszałem wyraźny niepokój.
- O niczym. – odpowiedziałem. – Ale moja wizyta w Rosji rozpoczęła się od poszarpania przez strzygę. Boję się myśleć, co jeszcze może się przytrafić.
         Odpowiedź przyszła szybko.
         Zaledwie pół godziny po powrocie Dymitra rozległo się głośne pukanie do drzwi. Gdy Durow je otworzył, do kawalerki wpadła Ksenia.
- Zleźliśmy ich siedzibę. Są w Jekaterynburgu. Ściągamy ludzi z całego kraju.
- Kseniu, w tym mieszkaniu znajduje się tylko jeden człowiek. – stwierdził Dymitr.
Andriejewna wymownie wywróciła oczami.
- Mogę na was liczyć? – spytała.
- Na mnie na pewno. – odpowiedział Durow. – Nie wiem jak Remus.
- Pojadę. – powiedziałem.
- Świetnie. – oznajmiła Ksenia. – Jutro o dziesiątej macie pociąg z dworca Jarosławskiego.
Dymitr wydawał się tą perspektywą zachwycony, ale mnie coś nie pasowało.
- Dlaczego pociąg, skoro się spieszymy? – zapytałem. – Nie można się teleportować?
- Nie na takie odległości. – odpowiedziała Ksenia. – Z Moskwy do Jekaterynburga jest tysiąc siedemset siedemdziesiąt osiem kilometrów. Teleportacja na taką odległość jest bardzo męcząca,. Świstoklika też nie możemy użyć, bo cała Rosja jest porżnięta liniami mocy.
- Liniami mocy?
- No. Zresztą linie mocy nie występują tylko w Rosji. – wtrącił Dymitr. -   Można je spotkać także na terenie Ukrainy, Białorusi, Mołdawii, Litwy, Łotwy, Estonii, Kazachstanu, Kirgistanu, Tadżykistanu, Uzbekistanu, Turkmenistanu, Gruzji, Armenii i Azerbejdżanu. Innymi słowy – na całym terenie byłego Związku Radzieckiego. Śladowe ilości występują też na terenie byłej Jugosławii, Czech, Słowacji, Rumunii, Bułgarii, Węgier i Polski. Przynajmniej jeżeli mówimy o Europie.
- A co to w ogóle jest? – miałem mętlik w głowie.
Byłem już kiedyś w Rosji, a właściwie wtedy to było ZSRR, i nie słyszałem o czymś takim jak linie mocy.
- To sposób na kontrolę. – wyjaśniła Ksenia. – Linie mocy wykrywają teleportację i użycie świstoklika. Oczywiście pod warunkiem, że podczas transportu przekracza się jedną z nich. Takimi liniami są otoczone wszystkie większa miasta, dlatego nie chcieliśmy, żebyś teleportował się do samej Moskwy.
- Śmierciożercy kontrolują Ministerstwo i mają wgląd w dane z linii mocy. – dodał Dymitr. – Zakon musi się pilnować. Poza tym Kolej Transsyberyjska to naprawdę super sprawa. Do Władywostoku jedzie się sześć dni i cztery godziny. A do Jekaterynbuga tylko jeden dzień i cztery godziny. Nawet nie zdążysz się znudzić.
Zobaczyłam, jak Ksenia posyła mi współczujące spojrzenie. Pewnie miała rację. Pod jednym względem Dymitr był bardzo podobny do Louisa i Syriusza – kiedy zaczyna się nudzić, może być niebezpiecznie.
----------------
Zdaję sobie sprawę z tego, że do października jest jeszcze kupa czasu (dla niezorientowanych - 2 października przypadają czwarte urodziny bloga), ale lubię mieć czasowy margines bezpieczeństwa. Zgodnie z tradycją chciałabym w urodziny opublikować migawkę, tylko nie wiem o kim. I tu mam prośbę do Was. Jeżeli macie jakieś pomysły, bohaterów lub wydarzenia, o których chcielibyście przeczytać w migawce to proszę o informację. na pewno wezmę Wasze pomysły pod uwagę.
Pozdrawiam

10 komentarzy:

  1. Rozdział świetny, a co do migawki to może Remus i Dora przyjadą do Polski?
    Może opiszesz jak tam sytuacja w Polsce tak samo jak opisałaś o Rosji? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne! Bardzo mi się podoba! Z resztą rzadko zdarza się, żeby twoje rozdziały mi się nie podobały. Świetny pomysł z tymi liniami mocy! Genialne nawiązanie do komunizmu!
    Co do migawki nie podoba mi się pomysł przedmówczyni... Nie wiem, jakoś tak mi nie leży. Chociaż nie neguję, że przydałoby się coś z Dorą i Remusem. Może by tak opisać ich pierwsze spotkanie? Pierwszy krok w kierunku wielkiej miłości?
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie staram się unikać robienia z Remusa głównego bohatera migawek. W końcu to o nim jest całe opowiadanie. Ale Tonks? Czemu nie.
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Super rodział zgadzam się w całości z Alohomorą Tej <33333333333 :*********

    OdpowiedzUsuń
  4. No cóż mam dodać do wcześniejszych komentarzy? Chyba nic! Nie mogę się już doczekać kolejnej migawki, ale lepiej dodaj już kolejny rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział ciekawy:)

    A co do migawki to w książce (3 część)było wspomniane o tym ,że Syriusz i James podejrzewali Remusa o zdradę i dlatego nie powiedzieli mu o zaklęciu Fideliusa. Może opiszesz te wydarzenia ,aż do śmierci Jamesa i Lily.Może po prostu opisać o tym jak Remus dowiaduje się o ich śmierci ,albo ich pogrzeb
    Pozdrawiam :)
    Pati



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O i widzę ,że zaczęłaś reklamować swoje teksty na Mirriel.To dobrze.Trzeba się rozwijać:)."Szaman spod Góry Wiatrów"-czy to jest migawka z starego bloga?:)
      Pati

      Usuń
    2. Tak, to była migawka z wcześniejszych tomów ;D

      Usuń
  6. Rozdział super! A szczególnie listy!
    A co do migawki... hmmmm... może o Syriuszu Blacku i o kawałach huncwotów jak byli w Hogwarcie?
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny. Nie mogę się doczekać podróży do Jekaterynburga, biorąc pod uwagę, jaką osobą jest Dymitr ; D Jeśli chodzi o migawkę, to możesz napisać coś o Lily, albo może dlaczego Peter dołączył do śmierciożerców... Życzę weny ;D
    Czytelniczka

    OdpowiedzUsuń