9 maja 2014

Rozdział 23 – W drodze do Jekaterynburga



         Na peronie pojawiliśmy się na dziesięć minut przed odjazdem pociągu. Już na miejscu okazało się, że poza mną i Dymitrem jedzie jeszcze troje członków Zakonu. Nie znałem ich wcześniej, ale przedstawili mi się jako Kasjan Kazimiriewicz Iwaszkow, Adrian Mokijewicz Sokołow i Fiodor Fiodorowicz Gawriłow.
- Dobrze, że już jesteście. – powitała nas radośnie Ksenia, podchodząc do nas. – Mam bilety. Mamy zarezerwowany cały przedział w pierwszej klasie. Wszystko jasne?
- A gdzie Wasilij? – zapytał Adrian. – Miał z nami jechać.
- No miał, ale rano dostał wysokiej gorączki i powiedział, żebym pojechała za niego.
Sądząc po spojrzeniu, jakie posłała Dymitrowi, niespecjalnie przejmowała się stanem męża i przymusowym wyjazdem. Dymitr odpowiedział jej szerokim uśmiechem.
Dalszą rozmowę przerwał gwizdek konduktora.
Wsiedliśmy do pociągu i od razu skierowaliśmy się do naszego przedziału.
W środku zastałem Dymitra i Ksenię. opartych o zasłonięte okno i namiętnie się całujących. Odskoczyli od siebie, gdy usłyszeli trzask zamykanych drzwi.
- Nie przeszkadzajcie sobie. – powiedziałem z uśmiechem. – Reszta zaraz przyjdzie.
Rozejrzałem się po przedziale. Wyglądał dość normalnie – mniej więcej jak przedział w Ekspresie Hogwart. Pod prawą i lewą ścianą znajdowały się kanapy dla podróżujących, na każdej z nich było miejsce dla trzech osób. Nad kanapami znajdywały się półki na walizki. Leżały już na nich bagaże Kseni i Dymitra.
Wyjąłem ze swojej walizki książkę, a następnie włożyłem bagaż na półkę.
Ledwo zdążyłem się usadowić, do przedziału weszli pozostali współtowarzysze podróży.
- Całkiem nieźle to wygląda, nie? – zagadnął mnie Kasjan.
- No. Tylko, dlaczego jest tak dużo miejsca?
Strasznie mnie to dziwiło. W końcu w Ekspresie Hogwart dwóm osobom ciężko się minąć nieważne czy to na korytarzu, czy w przedziale.
- Pokażę ci, ale najpierw wszyscy muszą usiąść. – odpowiedział.
Po kilkusekundowej kotłowaninie wszyscy już wygodnie siedzieli. Dopiero wtedy Kasjan sięgnął pod fotel. Po chwili spod fotela wysunęły się długie podnóżki.
- Mamy jechać trzydzieści godzin. – stwierdził Fiodor. – Musi być wygodnie spać.
Nagle rozległ się gwizd z lokomotywy i pociąg ruszył w drogę.
         Po jakichś trzydziestu minutach Adrian wstał z kanapy.
- Nie wiem jak wy, ale ja idę poszukać wagonu restauracyjnego. – oznajmił.
- Ja też się przejdę. – stwierdził Fiodor.
- I ja. – dodał Kasjan.
W ten sposób w przedziale zostałem tylko z Ksenią i Dymitrem.
Zakochani od początku podróży byli zajęci głównie sobą, ale przed wyjściem współtowarzyszy podróży raczej się z tym kryli. Mimo to żaden z pozostałych podróżników nie wydawał się zdziwiony ich zainteresowaniem.
Przez kilka minut wpatrywałem się w mijający za oknem obraz. Jednak myślami byłem w zupełnie innym miejscu. Wróciłem na przedmieścia Londynu. W Anglii była dopiero godzina ósma. Dora pewnie jeszcze spała, o ile się nie zamartwiała. Wyobraziłem ją sobie leżącą w łóżku. Śpiącą. Leżała na prawym boku, przykryta kołdrą do pasa. Była ubrana w swoją ulubioną piżamę – jaskrawozielony podkoszulek i krótkie spodenki w taki samym kolorze. Różowe włosy były rozrzucone wokół jej głowy, tworząc swoistą aureolę. Jedną rękę miała wsuniętą pod głowę, a drugą obejmowała brzuch. Na jej ustach czaił się uśmiech.
Chciałem, żeby tak było. Było to całkiem prawdopodobne, bo Dora nie była rannym ptaszkiem. Wręcz przeciwnie. Nieraz potrafiła wylegiwać się do dziesiątej. Zresztą nie była w tym sama. Co prawda nie miałem nic przeciwko wczesnemu wstawaniu, ale nie potrafiłem odmówić żonie, gdy obejmowała mnie za szyję i z anielskim uśmiechem prosiła o pozostanie w łóżku. Przy czym ruchy jej ciała całkowicie przeczyły minie. W końcu mimo niewinności Dora potrafiła być naprawdę ognistą kobietą. Nieraz zachodziłem w głowę, skąd ona ma te wszystkie pomysły. Niektóre nawet nie przyszłyby mi do głowy, a przecież nie byłem święty.
Natomiast Dora twierdziła, że byłem jej pierwszym i jedynym kochankiem i ja w to wierzyłem. Nie była typem kobiety, która pcha się do łóżka każdemu, kto ładnie się uśmiechnie.
         W końcu sięgnąłem do kieszeni i wyjąłem z niego list, który dostałem na pół godziny przed wyjściem na dworzec. Nie miałem pojęcia, jak sowa, która niosła list, mnie znalazła.

Synku,
         Nawet nie wiesz, jak ucieszyła mnie wiadomość o tym, że zostanę babcią. Ale również jestem bardzo zdziwiona. Kto jak kto ale jako Twoja matka znam Twoje zdanie na temat rodziny. Mam nadzieję, że dziecko urodzi się zdrowe.
         Chciałabym też bardzo Cię przeprosić, że tak długo nie odpisywałam na Twoje listy. Niestety nawet w Stanach Zjednoczonych nie jest zupełnie bezpiecznie. Przez kilka tygodni mieszkałam u Irene, ale po Los Angeles zaczęło się kręcić coraz więcej śmierciożerców, więc postanowiłam przenieść się do Chrisa. Jakby nie patrzeć na samotnym ranczu w Teksasie jest o wiele bezpieczniej. Synowie Chrisa bardzo dbają o zapewnienie mi rozrywki. Ostatnio nawet nauczyli mnie jeździć konno. Nie jest to aż tak skomplikowane, jak mi się wydawało. Tylko na początku wszystko boli.
         Wszyscy pytają mnie, jak czuję się jako rozwódka. Na początku było bardzo dziwnie. Brak obrączki, nie miałam do kogo wracać. Później przyszło poczucie wolności. To jakby jeden, wielki krąg. Ja się rozwiodłam, a moi dwaj synowie się ożenili. Oby Twoje małżeństwo było szczęśliwsze, niż moje. Na pewno będzie. Wiem to z własnego doświadczenia; nawet tuż po ślubie nie kochaliśmy się z Johnem tak bardzo, jak Ty z Tonks.
A Jerry? Od miesięcy nie miałam z nim żadnego kontaktu. Podejrzewam, że Ty też. Boli mnie to, co zrobił ze swoim życiem. Ale co ja mogę zrobić? Kristal pisała, że z nią też się nie kontaktuje. Powinnam się już przyzwyczaić do myśli, że została mi tylko dwoje dzieci.
         Starczy już tych moich żalów. Postaram się, żebyś nie musiał tak długo czekać na mój kolejny list. Ucałuj ode mnie moją synową.
Kocham cię. Mama

Z uśmiechem schowałem list do kieszeni. Tęskniłem za mamą. To był jej pierwszy list, jaki dostałem odkąd wyjechała do Ameryki. Co prawda wieści o śmierciożercach w LA nie były zbyt pomyślne, ale przeniesienie się do wujka było naprawdę świetnym pomysłem. Ja doszedłem tam do siebie po śmierci Jamesa i Lily.
         Z uwagi, że Dymitr i Ksenia nadal zajmowali się sobą, musiałem przyznać, że coraz śmielej, a Adrian, Kasjan i Fiodor jeszcze nie wrócili, wyruszyłem na poszukiwanie ich.
         Po jakichś piętnastu minutach wszedłem do wagonu restauracyjnego. Przy jednym ze stolików wypatrzyłem znajomych Rosjan.
- Można się dosiąść? – spytałem, podchodząc do nich.
- Pewnie. Siadaj. – odpowiedział Adrian.
- Czyżbyś już miał dość tej zakochanej parki? – zapytał ze śmiechem Fiodor.
Spojrzałem na niego z zaskoczeniem. Nie miałem pojęcia, że ktoś jeszcze wiem o romansie Durowa i Aleksiejewny
- Kto wie o tym, że są razem? – zagadnąłem, nie mogąc pohamować ciekawości.
Cała trójka spojrzała na mnie z lekką kpiną.
- Wszyscy. – rzucił Adrian.
- Znaczy wszyscy oprócz Wasilija. – dodał Kasjan. – Aż jestem ciekawy, co zrobi, jak się dowie.
- Na pewno nie będzie miło. – odpowiedział mu Fiodor. – Remus, a ty jesteś żonaty, prawda?
- Tak. – odrzekłem. – Od czterech miesięcy.
- Gratulacje.
Podczas rozmowy dowiedziałem się, że Adrian także jest żonaty, ale od pięciu lat. Z dumą pokazał mi zdjęcie rocznego synka. Przy tym zaznaczył, że jego żona nie jest w Zakonie, ale całkowicie popiera jego działanie.
- Jej rodziców zamordowali śmierciożercy. – wyjaśnił. – Pięć tygodni temu.
- Przykro mi. – powiedziałem.
- Dzięki. Ale już jest w porządku. Tasza nawet mnie wypuściła.
- A ty i twoja żona myśleliście o dzieciach? – zagadnął mnie Kasjan.
Była to bardzo widoczna zamiana tematu. Nie miałem nic przeciwko temu. Widziałem, że Adrianowi ciężko jest rozmawiać na temat swojej rodziny.
- Szczerze mówiąc nie. – powiedziałem. – Ale wiecie, jak to jest, gdy się nie myśli.
- Też tak miałem. – odparł Kasjan. – Też z dziewczyną nie myśleliśmy. No i Tatiana ma już dwa latka.
- A ślub?
- E tam. Mamy koniec XX wieku. A Wasia jest katoliczką. Może niezbyt praktykującą, ale jednak. Poza tym sytuacja między nami wygląda bardzo różnie. Doszliśmy do wniosku, że ślub to niepotrzebne zobowiązanie.
         Rozmawialiśmy jeszcze przez ładnych kilka godzin. Polubiłem ich. Fiodor bardzo przypominał mi Gary’ego Housa – opanowany, ale umiejący i lubiący żartować. Był najmłodszy z całej szóstki, która jechała do Jekaterynburga – był jeszcze przed trzydziestką. Z drugiej strony był Kasjan – nierozgarnięty, odrobinę nietaktowny i wyraźnie unikający zobowiązań. A był tylko trzy lata starszy ode mnie. Idealnie między nimi klasował się Adrian.
         Do przedziału wróciliśmy niedługo przed dziewiątą. Zastaliśmy Dymitra i Ksenią śpiącą w jego ramionach.
- Tylko cicho. – szepnął.
- Czym ty ją tak zmęczyłeś? – prychnął Kasjan.
Dymitr nie odpowiedział. Zamiast tego pocałował Ksenię w czoło. Kobieta poruszyła się nieznacznie, ale nie obudziła się.
- Ja też się zdrzemnę. – powiedziałem.
- Dobranoc. – rzucił Kasjan.
Usiadłem na swoim miejscu. Wyciągnąłem nogi na podnóżku. Fiodor miał rację, to naprawdę było wygodne. Nakryłem się kurtką i odwróciłem do okna. Wsłuchałem się w miarowe stukanie torów. Już po raz drugi tego dnia wróciłem myślami do Dory.
Usnąłem widząc przed oczami uśmiechniętą twarz żony.
---------------
Uwielbiam matury. Szczególnie, że sama mam do nich jeszcze 2 lata. Dzięki tygodniowi spędzonemu w domu wczoraj, podczas Eurowizji (nasi przeszli do finału!!!) napisałam rozdział z numerem 40. Oczywiście wszystkie tytuły napisanych rozdziałów pojawiły się w zakładce Kryształowa Kula. Zainteresowanych zapraszam.
Pozdrawiam

7 komentarzy:

  1. Super!!!
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Bardzo mi się podoba! Ale trochę nie fair ze strony Kseni, że zdradza męża i dziwi mnie podejście tych chłopaków do tego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju jaki fajny rozdział! Najlepsza część to myśli Remusa o Dorze! Tak bardzo mi się podobają! Nie mogę doczekać się już kolejnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest ok :)
    Skoro pisałaś ,że masz wolne ,bo jest matura to domyślam się ,że jesteś już w szkole średniej i wybór szkoły masz już za sobą.Mam takie pytanie.Co polecasz bardziej.Technikum czy liceum?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapomniałam się podpisać Pati

      Usuń
    2. To zależy. Jeżeli jesteś pewna, co chcesz robić w życiu i jest to zajęcie techniczne to lepsze będzie technikum, ale jeżeli nie jesteś pewna lub chcesz iść na studia to lepsze liceum. Przynajmniej tak mi się wydaje. Ja siedzę w liceum (pierwsza klasa) i bardzo sobie chwalę.
      Mam nadzieję, że Ci pomogłam

      Usuń
  5. SUUUUUUUPER <3333333 ;***

    OdpowiedzUsuń