4 lipca 2014

Rozdział 31 – Zaklęcie teoretycznie zakazane



         Poczułem silne uderzenie w bark, które rzuciło mnie na ziemię. Jednak nie opadłem na chodnik ulicy, na której się znajdowałem. Czułem pod sobą klepisko, na którym w kwietniu spędziłem najgorsze dni swojego życia.
Słyszałem trzaski bicza i czułem, jak moje plecy ponownie spływają krwią. Całym moim ciałem wstrząsnął ból, jak podczas przemiany. Zamiast otaczających mnie dźwięków słyszałem wysoki pisk.
Kilka metrów ode mnie widziałem Dorę. Była blada, a z kącika jej ust płynęła strużka krwi. Nie ruszała się.
Z mroku wynurzył się Sputnik. Na jego twarzy czaił się uśmiech szaleńca. Znałem już ten uśmiech. Jednak nie to  mnie przeraziło. Na rękach trzymał dziecko. Moje dziecko
         Przez wszystko co widziałem, słyszałem i czułem przedarł się jasny blask. Po chwili znowu byłem na ulicy. Miałem wrażenie, że zaraz rozpłynę się na asfalcie.
- Remus, w porządku? – zapytał mnie Syriusz. Musiało być ze mną źle, bo już dawno nie słyszałem, żeby był tak zaniepokojony.
Co gorsza nawet nie mogłem mu nawet poprawić humoru. Z trudem oddychałem i z trudem się ruszałem.
- Co to było? – zagadnął Bill, zadając pytanie, na która ja też miałem ochotę. Gdybym tylko był w stanie coś powiedzieć.
Zobaczyłem, jak Kingsley kręci z niedowierzaniem głową. Był wyraźnie zmęczony po walce.
- To niemożliwe. – wyszeptał.
- Co jest niemożliwe? – warknął Syriusz.
Mogło się wydawać, że jest rozdrażniony walką. Zbyt dobrze go znałem, żeby w to uwierzyć. Łapa był zdenerwowany, ale to zdenerwowanie wynikło z mojego wypadku. Zdenerwowanie Syriusza zawsze było wprost proporcjonalne do problemów i zmartwień jego przyjaciół. Pamiętałem to ze szkoły – im bliżej było pełni, tym łatwiej było wyprowadzić Łapę z równowagi.
- To zaklęcie znają tylko aurorzy. – wyjaśnił Kingsley lekko drżącym głosem. – Oni nie mieli prawa go używać. Syriusz, odprowadź Remusa do domu.
Razem z Louisem pomogli mi wstać. Następnie teleportowałem się razem ze szwagrem.
         Wiedziałem, że nigdy nie zapomnę miny Dory, gdy zobaczyła mnie ledwo trzymającego się na nogach.
- Remus…
- Tonks, nie teraz. – przerwał jej Syriusz.
Dora kiwnęła nieznacznie głową. Podparła mnie i razem z Syriuszem zaprowadziła do sypialni. Tam położyłem się do łóżka. Niemal od razu usnąłem.
         Obudziłem się dopiero następnego ranka. Nie czułem się jeszcze najlepiej, ale na tyle dobrze, żeby bez niczyjej pomocy dostać się do łazienki.
Gdy wychodziłem spod prysznica, zastałem Dorę przeglądającą się w lustrze.
- Jesteś piękna. – powiedziałem, owijając się ręcznikiem w pasie.
- Ty mnie nie czaruj. – odpowiedziała, odwracając się do mnie. – Lepiej wyjaśnij mi, co się wczoraj stało.
- Podejrzewam, że Syriusz wszystko ci powiedział. To raczej mnie należą się wyjaśnienia. Kingsley mówił, że to zaklęcie powinni znać jedynie aurorzy.
Parsknęła histerycznym śmiechem. Podeszła bliżej i pogłaskała mnie po policzku.
- Nie wolno tego używać. Remus, nie wolno. Przez trzy lata studiów wmawiali nam, że tego zaklęcia nie wolno nikomu zdradzać i używać bez konieczności.
Zawiesiła głos, wyraźnie nie wiedząc, co powiedzieć.
- Katharsis. – wyszeptała. – To zaklęcie powoduje…
- Napływ najczarniejszych myśli. – wtrąciłem. – Ukazuje największy strach, największe obawy, najgorsze wspomnienia. Taki dementor z różdżki.
Skinęła głową. W jej oczach błysnęły łzy.
- Remus, co widziałeś? – zapytała drżącym głosem.
- Nie pytaj. Doro, nie pytaj mnie o to. Tobie to do niczego niepotrzebne, a ja nie chcę do tego wracać.
Przyciągnąłem żonę do siebie i pocałowałem ją. Nagle Dora odsunęła się, kładąc dłoń na brzuchu.
- Co się stało? – spytałem.
- Nic. – odparła w uśmiechem. – Chyba się poruszył.
Uśmiechnąłem się szeroko. Przyklęknąłem przed żoną i przyłożyłem ucho do jej brzucha. Słyszałem bicie serca dziecka, ale żadnych ruchów nie wyczuwałem.
- To będzie dziewczynka. – stwierdziłem, podnosząc się. – A tak w ogóle to gdzie była wczoraj twoja mama i Camille?
- Poszły do sklepu. Wróciły jakieś pół godziny po twoim powrocie.
Przytuliłem ją.
- Przepraszam, że tak cię przestraszyłem. – mruknąłem.
Wysunęła się z moich ramion i potarła skroń, lekko się krzywiąc.
- Ogól się, bo drapiesz. – poprosiła, uprzedzając moje pytanie.
Pocałowała mnie i wyszła z łazienki.
         Spełniłem prośbę żony, ubrałem się i wróciłem do malowania pokoju. Wziąłem pędzel do ręki z prawdziwą przyjemnością.
         Po półgodzinie drzwi do pokoju otworzyły się i do środka weszła Camille. Przeszła przez pokój  otworzyła na oścież znajdujące się w pokoju okno.
- Udusisz się od tych farb. – stwierdziła.
- A ty nie powinnaś tu przychodzić. – odparłem.
- Przyniosłam ci herbatę i ciasteczka. – powiedziała.
Sięgnęła za drzwi i wniosła tackę. Na tacce stała filiżanka herbaty, a obok leżały kilka herbatników.
- Półtorej łyżeczki cukru, bez mleka. Tonks sama robiła.
- Dziękuję. – odpowiedziałem.
Postawiła tackę na wyczarowanym stołku, posłała mi miły uśmiech i wyszła z pokoju.
Wypiłem herbatę, póki była jeszcze ciepła, a herbatniki zostawiłem sobie na później.
         Do końca dnia skończyłem malować pokój.  Po zakończonej pracy przy pomocy różdżki zwinąłem folię ochronną z podłogi i przeniosłem ją do drugiego pokoju.
- Remus, daj sobie spokój. – powiedziała Dora, obejmując mnie od tyłu.
Odwróciłem się i pocałowałem ją w czoło.
- Masz jeszcze dużo czasu. – zauważyła. – Zdążysz wszystko pomalować. A ja chciałabym się tobą nacieszyć.
Przesunęła dłońmi po moich plecach i zaczęła całować mnie po szyi.
- Twoja mama jest na dole. – przypomniałem, lekko ochrypłym głosem.
- Mama idzie do Steve’a. Poza tym nie jestem dzieckiem. Jestem twoją żoną i mam prawo spędzić z tobą miły wieczór. – odpowiedziała urażonym tonem.
Miała rację. Oboje byliśmy dorośli i byliśmy małżeństwem. Dlatego dałem jej poprowadzić się do sypialni. Od razu zamknęła drzwi na zasuwę.
- To konieczne? – spytałem.
- Pewnie. Teraz mamy pewność, że nikt nam nie będzie przeszkadzał. – oznajmiła.
Podeszła do mnie i wsunęła dłonie pod moją bluzkę. Nie czekając na nią sam zdjąłem bluzkę.
- Nie wyprzedzaj. – rzekła Dora, zdejmując koszulkę, którą miała na sobie.
Przełknąłem ślinę, żeby zwilżyć zaschnięte gardło. Nie mogłem się napatrzeć na żonę. Miała na sobie czarny biustonosz, który pięknie podkreślał jej nieskazitelną skórę. Ciąża bardzo dobrze wpłynęła na jej wygląd. Niżej pięknie prezentował się ciążowy brzuszek.
- Nie musisz się tak we mnie wpatrywać. – roześmiała się.
- Jesteś piękna. – stwierdziłem.
Położyła dłonie na moich obojczykach, a następnie zsunęła je niżej. Obrysowała palcami delikatnie zarysowane mięśnie na moim brzuchu. Doszła do krawędzi spodni.
Spojrzałem jej w oczy. Kolejny raz niemal utonąłem w błękicie tych oczu.
- Kocham cię. – szepnąłem.
Przyciągnąłem żonę do siebie. Ostrożnie rozpiąłem jej biustonosz.
- Kocham cię. – powtórzyłem.
         Dora miała rację. Przez cały wieczór nikt nie zapukał do drzwi naszej sypialni. Mieliśmy ponad trzy godziny tylko dla siebie. Dobrze wykorzystaliśmy ten czas.
- Musimy częściej robić sobie takie wieczory. – westchnęła Dora, opierając głowę na moim ramieniu.
Schyliłem głowę, całując ją w czoło. Parsknęła śmiechem. Podniosła się i usiadła okrakiem na moich biodrach.
- Mało ci? – spytałem.
- Jeszcze mi nie zrekompensowałeś swojego wyjazdu do Rosji. – odparła, uśmiechając się prowokująco.
- Doro, nie mam dwudziestu lat. – przypomniałem jej. – W tej chwili, to szczyt moich możliwości.
Uderzyła mnie lekko w pierś.
- Nie doceniasz się. – stwierdziła. – Oboje wiemy, że stać cię na więcej.
- Ale nie dzisiaj.
Usiadłem, przesuwając żonę na swoje uda. Czułem jak nasze brzuchy się stykają.
W tym momencie z dołu rozległo się wołanie mojej teściowej.
- To chyba po ciebie. – zauważyłem.
Pocałowała mnie przelotnie. Wyskoczyła z łóżka i narzuciła na siebie szlafrok. Po chwili wyszła z sypialni.
Sięgnąłem na szafkę nocną, i wziąłem do ręki zegarek. Dochodziła dziesiąta. Nie bardzo chciało mi się schodzić na dół, więc tylko poszedłem pod prysznic i wróciłem do łóżka.
- Przyniosłam nam coś do picia. – powiedziała Dora, wchodząc do sypialni.
W prawej dłoni trzymała dwie szklanki, a w lewej butelkę z wodą.
Z wziąłem wodę z wdzięcznością. Miałem strasznie zaschnięte gardło.

1 komentarz:

  1. Super rozdział!!!
    Następny będzie za tydzień czy kiedy?
    Julia

    OdpowiedzUsuń