Poczułem
silne uderzenie w bark, które rzuciło mnie na ziemię. Jednak nie opadłem na
chodnik ulicy, na której się znajdowałem. Czułem pod sobą klepisko, na którym w
kwietniu spędziłem najgorsze dni swojego życia.
Słyszałem trzaski bicza i czułem, jak moje plecy ponownie
spływają krwią. Całym moim ciałem wstrząsnął ból, jak podczas przemiany.
Zamiast otaczających mnie dźwięków słyszałem wysoki pisk.
Kilka metrów ode mnie widziałem Dorę. Była blada, a z
kącika jej ust płynęła strużka krwi. Nie ruszała się.
Z mroku wynurzył się Sputnik. Na jego twarzy czaił się
uśmiech szaleńca. Znałem już ten uśmiech. Jednak nie to mnie przeraziło. Na rękach trzymał dziecko.
Moje dziecko
Przez
wszystko co widziałem, słyszałem i czułem przedarł się jasny blask. Po chwili
znowu byłem na ulicy. Miałem wrażenie, że zaraz rozpłynę się na asfalcie.
- Remus, w porządku? – zapytał mnie Syriusz. Musiało być
ze mną źle, bo już dawno nie słyszałem, żeby był tak zaniepokojony.
Co gorsza nawet nie mogłem mu nawet poprawić humoru. Z
trudem oddychałem i z trudem się ruszałem.
- Co to było? – zagadnął Bill, zadając pytanie, na która
ja też miałem ochotę. Gdybym tylko był w stanie coś powiedzieć.
Zobaczyłem, jak Kingsley kręci z niedowierzaniem głową.
Był wyraźnie zmęczony po walce.
- To niemożliwe. – wyszeptał.
- Co jest niemożliwe? – warknął Syriusz.
Mogło się wydawać, że jest rozdrażniony walką. Zbyt
dobrze go znałem, żeby w to uwierzyć. Łapa był zdenerwowany, ale to
zdenerwowanie wynikło z mojego wypadku. Zdenerwowanie Syriusza zawsze było
wprost proporcjonalne do problemów i zmartwień jego przyjaciół. Pamiętałem to ze
szkoły – im bliżej było pełni, tym łatwiej było wyprowadzić Łapę z równowagi.
- To zaklęcie znają tylko aurorzy. – wyjaśnił Kingsley
lekko drżącym głosem. – Oni nie mieli prawa go używać. Syriusz, odprowadź
Remusa do domu.
Razem z Louisem pomogli mi wstać. Następnie
teleportowałem się razem ze szwagrem.
Wiedziałem,
że nigdy nie zapomnę miny Dory, gdy zobaczyła mnie ledwo trzymającego się na
nogach.
- Remus…
- Tonks, nie teraz. – przerwał jej Syriusz.
Dora kiwnęła nieznacznie głową. Podparła mnie i razem z
Syriuszem zaprowadziła do sypialni. Tam położyłem się do łóżka. Niemal od razu
usnąłem.
Obudziłem
się dopiero następnego ranka. Nie czułem się jeszcze najlepiej, ale na tyle
dobrze, żeby bez niczyjej pomocy dostać się do łazienki.
Gdy wychodziłem spod prysznica, zastałem Dorę
przeglądającą się w lustrze.
- Jesteś piękna. – powiedziałem, owijając się ręcznikiem
w pasie.
- Ty mnie nie czaruj. – odpowiedziała, odwracając się do
mnie. – Lepiej wyjaśnij mi, co się wczoraj stało.
- Podejrzewam, że Syriusz wszystko ci powiedział. To
raczej mnie należą się wyjaśnienia. Kingsley mówił, że to zaklęcie powinni znać
jedynie aurorzy.
Parsknęła histerycznym śmiechem. Podeszła bliżej i
pogłaskała mnie po policzku.
- Nie wolno tego używać. Remus, nie wolno. Przez trzy
lata studiów wmawiali nam, że tego zaklęcia nie wolno nikomu zdradzać i używać
bez konieczności.
Zawiesiła głos, wyraźnie nie wiedząc, co powiedzieć.
- Katharsis. – wyszeptała. – To zaklęcie powoduje…
- Napływ najczarniejszych myśli. – wtrąciłem. – Ukazuje
największy strach, największe obawy, najgorsze wspomnienia. Taki dementor z różdżki.
Skinęła głową. W jej oczach błysnęły łzy.
- Remus, co widziałeś? – zapytała drżącym głosem.
- Nie pytaj. Doro, nie pytaj mnie o to. Tobie to do
niczego niepotrzebne, a ja nie chcę do tego wracać.
Przyciągnąłem żonę do siebie i pocałowałem ją. Nagle Dora
odsunęła się, kładąc dłoń na brzuchu.
- Co się stało? – spytałem.
- Nic. – odparła w uśmiechem. – Chyba się poruszył.
Uśmiechnąłem się szeroko. Przyklęknąłem przed żoną i przyłożyłem
ucho do jej brzucha. Słyszałem bicie serca dziecka, ale żadnych ruchów nie
wyczuwałem.
- To będzie dziewczynka. – stwierdziłem, podnosząc się. –
A tak w ogóle to gdzie była wczoraj twoja mama i Camille?
- Poszły do sklepu. Wróciły jakieś pół godziny po twoim
powrocie.
Przytuliłem ją.
- Przepraszam, że tak cię przestraszyłem. – mruknąłem.
Wysunęła się z moich ramion i potarła skroń, lekko się
krzywiąc.
- Ogól się, bo drapiesz. – poprosiła, uprzedzając moje
pytanie.
Pocałowała mnie i wyszła z łazienki.
Spełniłem
prośbę żony, ubrałem się i wróciłem do malowania pokoju. Wziąłem pędzel do ręki
z prawdziwą przyjemnością.
Po
półgodzinie drzwi do pokoju otworzyły się i do środka weszła Camille. Przeszła
przez pokój otworzyła na oścież
znajdujące się w pokoju okno.
- Udusisz się od tych farb. – stwierdziła.
- A ty nie powinnaś tu przychodzić. – odparłem.
- Przyniosłam ci herbatę i ciasteczka. – powiedziała.
Sięgnęła za drzwi i wniosła tackę. Na tacce stała
filiżanka herbaty, a obok leżały kilka herbatników.
- Półtorej łyżeczki cukru, bez mleka. Tonks sama robiła.
- Dziękuję. – odpowiedziałem.
Postawiła tackę na wyczarowanym stołku, posłała mi miły
uśmiech i wyszła z pokoju.
Wypiłem herbatę, póki była jeszcze ciepła, a herbatniki
zostawiłem sobie na później.
Do końca
dnia skończyłem malować pokój. Po
zakończonej pracy przy pomocy różdżki zwinąłem folię ochronną z podłogi i
przeniosłem ją do drugiego pokoju.
- Remus, daj sobie spokój. – powiedziała Dora, obejmując
mnie od tyłu.
Odwróciłem się i pocałowałem ją w czoło.
- Masz jeszcze dużo czasu. – zauważyła. – Zdążysz
wszystko pomalować. A ja chciałabym się tobą nacieszyć.
Przesunęła dłońmi po moich plecach i zaczęła całować mnie
po szyi.
- Twoja mama jest na dole. – przypomniałem, lekko
ochrypłym głosem.
- Mama idzie do Steve’a. Poza tym nie jestem dzieckiem.
Jestem twoją żoną i mam prawo spędzić z tobą miły wieczór. – odpowiedziała
urażonym tonem.
Miała rację. Oboje byliśmy dorośli i byliśmy małżeństwem.
Dlatego dałem jej poprowadzić się do sypialni. Od razu zamknęła drzwi na
zasuwę.
- To konieczne? – spytałem.
- Pewnie. Teraz mamy pewność, że nikt nam nie będzie
przeszkadzał. – oznajmiła.
Podeszła do mnie i wsunęła dłonie pod moją bluzkę. Nie
czekając na nią sam zdjąłem bluzkę.
- Nie wyprzedzaj. – rzekła Dora, zdejmując koszulkę,
którą miała na sobie.
Przełknąłem ślinę, żeby zwilżyć zaschnięte gardło. Nie
mogłem się napatrzeć na żonę. Miała na sobie czarny biustonosz, który pięknie
podkreślał jej nieskazitelną skórę. Ciąża bardzo dobrze wpłynęła na jej wygląd.
Niżej pięknie prezentował się ciążowy brzuszek.
- Nie musisz się tak we mnie wpatrywać. – roześmiała się.
- Jesteś piękna. – stwierdziłem.
Położyła dłonie na moich obojczykach, a następnie zsunęła
je niżej. Obrysowała palcami delikatnie zarysowane mięśnie na moim brzuchu.
Doszła do krawędzi spodni.
Spojrzałem jej w oczy. Kolejny raz niemal utonąłem w
błękicie tych oczu.
- Kocham cię. – szepnąłem.
Przyciągnąłem żonę do siebie. Ostrożnie rozpiąłem jej
biustonosz.
- Kocham cię. – powtórzyłem.
Dora miała
rację. Przez cały wieczór nikt nie zapukał do drzwi naszej sypialni. Mieliśmy
ponad trzy godziny tylko dla siebie. Dobrze wykorzystaliśmy ten czas.
- Musimy częściej robić sobie takie wieczory. –
westchnęła Dora, opierając głowę na moim ramieniu.
Schyliłem głowę, całując ją w czoło. Parsknęła śmiechem.
Podniosła się i usiadła okrakiem na moich biodrach.
- Mało ci? – spytałem.
- Jeszcze mi nie zrekompensowałeś swojego wyjazdu do
Rosji. – odparła, uśmiechając się prowokująco.
- Doro, nie mam dwudziestu lat. – przypomniałem jej. – W
tej chwili, to szczyt moich możliwości.
Uderzyła mnie lekko w pierś.
- Nie doceniasz się. – stwierdziła. – Oboje wiemy, że
stać cię na więcej.
- Ale nie dzisiaj.
Usiadłem, przesuwając żonę na swoje uda. Czułem jak nasze
brzuchy się stykają.
W tym momencie z dołu rozległo się wołanie mojej
teściowej.
- To chyba po ciebie. – zauważyłem.
Pocałowała mnie przelotnie. Wyskoczyła z łóżka i
narzuciła na siebie szlafrok. Po chwili wyszła z sypialni.
Sięgnąłem na szafkę nocną, i wziąłem do ręki zegarek.
Dochodziła dziesiąta. Nie bardzo chciało mi się schodzić na dół, więc tylko
poszedłem pod prysznic i wróciłem do łóżka.
- Przyniosłam nam coś do picia. – powiedziała Dora,
wchodząc do sypialni.
W prawej dłoni trzymała dwie szklanki, a w lewej butelkę
z wodą.
Z wziąłem wodę z wdzięcznością. Miałem strasznie
zaschnięte gardło.
Super rozdział!!!
OdpowiedzUsuńNastępny będzie za tydzień czy kiedy?
Julia