Uspokoiliśmy
się dopiero po kilku minutach. Położyłem się na plecach w poprzek łóżka i
przyciągnąłem do siebie żonę. Pocałowała mnie w policzek, a następnie ułożyła
głowę na mojej nagiej piersi. Położyła prawą dłoń na moim brzuchu i zaczęła
rytmicznie stukać w niego palcami.
- Powiesz mi, co cię tak rozbawiło? – spytała niewinnym
tonem.
Opowiedziałem Dorze o tej dość niezręcznej sytuacji z
Liverpoolu. Miałem przed tym pewne opory, ale przecież mogłem zaufać własnej
żonie.
Ledwo skończyłem, mówić, Dora zsunęła się z łóżka niemal
krztusząc się ze śmiechu. Jednak po chwili uspokoiła się, łapiąc się za brzuch.
- Co się stało? – spytałem z zaniepokojeniem. Wstałem z
łóżka i usiadłem obok Dory na podłodze.
- Pewnie. To tylko kopnięcie. – opowiedziała, podnosząc
się i siadając na łóżku.
W przeciwieństwie do niej pozostałem na dywanie.
- Daj rękę. – poprosiła Tonks.
Wyciągnąłem prawą dłoń. Złapała ją lewą ręką. Podciągnęła
bluzkę, odsłaniając brzuch i przyłożyła do niego moją rękę. Po kilku chwilach
wyczułem delikatny ruch. Uśmiechnąłem się szeroko.
- Biedaczek. – westchnęła Dora, głaszcząc mnie wolną
dłonią po włosach. – Wyobrażam sobie, jak musiałeś się czuć.
- Okropnie. – przyznałem.
Podniosłem się i pocałowałem ją. Oddała pocałunek i przyciągnęła
mnie do siebie.
Pewnie posunęlibyśmy się dalej niż tylko pocałunki, ale
przerwało nam szczekanie, które rozległo się na parterze.
- To Szarik. – stwierdziła Dora. – Chyba mamy gości.
Pójdę zobaczyć kto to.
- Pójdę z tobą.
- Tylko najpierw się ubierz. – poradziła mi.
Poprawiła bluzkę i wyszła z pokoju.
Spojrzałem na siebie i stwierdziłem, że Dora miała
całkowitą rację. Miałem na sobie tylko bokserki, więc zdecydowanie powinienem
założyć na siebie coś jeszcze, zanim zejdę na dół. Podszedłem do szafy i
wyciągnąłem pierwsze lepsze spodnie i koszulę. Gdy się ubierałem, z
zadowoleniem stwierdziłem, że rany po pełni niemal całkowicie się zagoiły.
Na parterze
spotkałem George’a.
- Czołem, Remus. – powitał mnie.
- Cześć. – odpowiedziałem. – Coś się stało?
- Nic. Właściwie to jednak się stało. Z samego rana do
drzwi Muszelki zapukał Ron. Ale ja w innej sprawie. Właściwie to mam interes do
Tonks.
- Do mnie? – zdziwiła się Dora.
- Pewnie. Chcielibyśmy, żebyś wystąpiła w audycji na
Potterwarcie. – wyjaśnił Weasley.
- Nie za bardzo wiem, co mogłabym powiedzieć.
- Już my się tym zajmiemy. – zapewnił ją George. – Możesz
nam zaufać.
- W takim razie możecie na mnie liczyć.
- Świetnie. – ucieszył się George, kierując się do drzwi.
– W takim razie widzimy się pojutrze o piętnastej trzydzieści w Muszelce.
- Nie zostaniesz dłużej? – zapytała Camille.
- Nie. Przykro mi, ale mamy teraz z Fredem prawdziwe
urwanie głowy.
W takim razie nie zatrzymywaliśmy go. To co bliźniacy
robili, miało bardzo duże znaczenie dla całego ruchu oporu.
Po wyjściu
George’a wróciłem z żoną do sypialni. Wzięliśmy ze sobą kilka pokrojonych
jabłek, kilka mandarynek, dwie szklanki i butelkę soku pomarańczowego. Nie
chcieliśmy wychodzić przez co najmniej kilka godzin.
- Remus, co to jest? – zapytała mnie Dora, gdy stawiałem
jedzenie na szafce nocnej.
Spojrzałem na żonę. Wskazywała na parapet na którym leżał
spory woreczek. Wziąłem go do ręki i ostrożnie rozsupłałem węzeł, który go
zamykał. Ze środka wysypały się magicznie pomniejszone galeony. Dużo galeonów.
Gdy wysypały się wszystkie pieniądze, z woreczka wypadł kawałek pergaminu.
Wziąłem go do ręki i przeczytałem znajdujący się na nim napis.
Teraz jesteśmy kwita. J.
Od razu poznałem pismo brata. Nie musiał tego robić. Nie
po tym jak oddał swoje DNA do badania Rebecki. To wszystko wynagradzało i
jeszcze powodowało, że byłem dłużnikiem Jerry’ego.
- Remus? – głos Dory był zaniepokojony.
Objąłem żonę ramieniem i pocałowałem ją w czoło.
- Wszystko w porządku. – zapewniłem ją.
- Więc skąd te pieniądze?
- Formalnie dom, w którym teraz mieszka Jerry należy po
równo do mnie, Jerry’ego i Kristal. Nigdy mu tego nie wypominałem, więc nie
wiem, co teraz strzeliło mu do głowy. Te pieniądze to spłata, równowartość
mojej części domu.
Nie powiedziałem Dorze, że, patrząc na ilość galeonów,
miałem prawo sądzić, że Jerry przysłał mi więcej pieniędzy, niż był mi winien. Podejrzewałem,
że ten dodatek jest po to, żebym nie wtrącał się już w jego życie.
Zresztą powody Jerry’ego nie były teraz dla mnie ważne.
Spłata domu była dla mnie wybawieniem. Od jakiegoś czasu coraz bardziej
martwiłem się naszą pogarszającą się sytuacją finansową.
- Przecież jego żona dopiero co urodziła. – zauważyła
Dora.
Nie mogłem odmówić jej racji. O tym, że trzy tygodnie
temu Clara urodziła bliźniaczki dowiedziałem się pocztą pantoflową. Z tego, co
pamiętam, powiedział mi o tym Colin. Oczywiście o tym, że zostałem wujkiem,
powinienem się dowiedzieć od Jerry’ego.
Machnąłem różdżką i pieniądze znowu znalazły się w
woreczku.
- Zresztą to nie ważne. – stwierdziła Dora. Położyła dłoń
na brzuchu. – W końcu my też niedługo będziemy rodzicami.
Odłożyła woreczek na biurko. Następnie podprowadziła mnie
do łóżka. Pchnęła mnie lekko, zmuszając do położenia się. Ułożyła się obok
mnie.
- Kocham cię. – powiedziała.
- Ja ciebie też.
Uśmiechnęła się i objęła mnie mocniej. Poczułam, jak jej
ukryty za bluzką brzuch dotyka mojego boku. Nie czułem ruchów dziecka, ale
nawet przykładając rękę do brzucha Dory, wyczuwałem je z trudem. Jeszcze były
delikatne. Rebecka zapewniała nas, że pod koniec ciąży ruchu dziecka nie tylko
będą wyczuwalne, ale wręcz widoczne.
Dora ruszyła się nieznacznie.
- Co się stało? – zaniepokoiłem się.
- Nic. – odparła z uśmiechem. – Po prostu chciałam usiąść
wyżej.
Pomogłem jej usiąść, opierając się o poduszki. Gdy Dora
już wygodnie siedziała, położyłem się obok niej. Głowę miałem na wysokości
brzucha żony. Ostrożnie przyłożyłem do niego ucho, wsłuchując się w bicie serca
naszego dziecka. W tym czasie Dora bawiła się moimi włosami.
- Jesteś szczęśliwy? – zapytała w pewnym momencie Dora.
Oderwałem ucho, od skóry Dory i spojrzałem w niebieskie
oczy żony.
- „Ktoś, kto tego co posiada nie uważa
za największe bogactwo, będzie nieszczęśliwy nawet, gdyby posiadł
cały świat.” – odpowiedziałem.
Dora przez chwilę przyglądała mi się uważnie,
zastanawiając się, czy to był cytat, czy zaczynało mi odbijać. Nie zdziwiłoby
mnie, gdyby rzeczywiście coś rzuciło mi się na głowę. Ostatnio miałem wrażenie,
że moje życie zamienia się w mecz quiddicha. Pełne zmian i nieprzewidywalne.
- Czyj to był cytat? – spytała Dora, najwyraźniej
uznając, że jeszcze nie zwariowałem.
- Epikura.
- Nie mogłeś wynaleźć kogoś bardziej współczesnego? –
roześmiała się. – Ale nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Chodzi mi o twoją
odpowiedź, a nie jakiegoś Greka sprzed ponad dwóch tysięcy lat.
- Doro, jesteś moim największym skarbem. Jeszcze trzy
lata temu nie miałbym odwagi pomyśleć, że mógłbym być w jakimkolwiek związku, o
małżeństwie nie wspominając. A teraz? Mam ciebie, w kwietniu urodzi nam się
dziecko. Oczywiście, że jestem szczęśliwy. Jak nigdy w życiu.
- Nie zapominaj o Camille.
- Nie zapominam.
- Boję się. – przyznała. – Od zawsze miałam siostrę.
Wiem, że ostatnio nie byłyśmy ze sobą zbyt blisko, ale boję się, co będzie, gdy
jej zabraknie.
Podciągnąłem się wyżej tak, żeby nasze twarze były na
jednej wysokości.
- Doro, cokolwiek się stanie, przejdziemy przez to razem.
Jakie zarąbiste! Remus taki czuły, i wgl. Strasznie mi się podoba twój blog. Wybacz, że wcześniej nie komentowałwm, ale teraz będę to na pewno robić częściej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Shina Laufeyson
PS. Pierwsza! xD
O co chodzi z Jerrym? Co ja mam o nim myśleć? Miałam go za dupka, a teraz mu się nagle odwidziało? Eh... Po tym jak ostatnio się zachował, myślałam, że już go nie uświadczę w tym opowiadaniu, ale tu nagle pomaga w badaniach i daje pieniądze Remusowi. Nie każ mi długo czekać na rozwiązanie ich zagmatwanych relacji! Co do reszty rozdziału to przyjemna. Jak George się pojawił myślałam, że przyszedł do Remusa, a tu Tonks! Ciekawa jestem audycji z Dorą! No i jeszcze Camille!!! Na zbyt wiele każesz mi czekać!
OdpowiedzUsuńJerry nie ma łatwej sytuacji. W końcu jest rozdarty między rodzeństwem a żoną.
UsuńJeżeli chodzi o rozwiązanie ich relacji i sprawę Camille... Cóż. Akurat takiego rozwlekania w czasie uczę się od Ciebie. Zapewniam, że wszystko się rozwiąże, tylko jeszcze nie wiem kiedy.
Pozdrawiam
Rozdział super!
OdpowiedzUsuńJulia
Dwa dni zajęło mi czytanie całej Twej opowieści od początku do końca. Tak żałuję, że będę musiała się teraz ograniczać do jednej notki na tydzień!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny, Lucy.