23 stycznia 2015

Rozdział 54 – Droga do domu

~ znowu Remus ~
         Co noc spoglądałem na wpadające przez okienko, odliczając godziny do pełni. Codziennie miałem gości w postaci jednego z młodzików, który przynosił mi jedzenie. Ani Rudolf, ani Bellatrix już się nie pojawili.
         Pierwsza noc pełni była okropna. Po obudzeniu się naliczyłem cztery poważne rany, które prawdopodobnie były wynikiem bliskiego spotkania z gwoźdźmi z szafki, którą rozwaliłem. Na szczęście drzwi do łazienki pozostały nietknięte. Były kluczowe w moim planie ucieczki.
- Jak zdrowie? – zapytał jeden z młodzików, wchodząc do pomieszczenia. W ręku miał apteczkę.
- Słabo. Ale przeżyję jeszcze dwie noce. Potem pewnie Bellatrix mnie wykończy. – odparłem.
- Już o tym rozmawialiśmy. – stwierdził chłopak. – Pójdę po więcej bandaży. Z tym co mam tutaj, nie zatamuję krwawienia.
Wyszedł, nie zamykając za sobą drzwi.
Dla mnie była to wymarzona okazja. Poczekałem, aż kroki na schodach ucichną i ostrożnie wstałem. Przygryzłem wargę, żeby nie krzyknąć z bólu. Jak najciszej wyszedłem z pomieszczenia, w którym spędziłem ostatnie kilka dni. Okazało się, że piwnica składa się nie tylko z tego pomieszczenia, w którym mnie trzymali, ale także z co najmniej dwóch innych. Wszystko łączył korytarz prowadzący do schodów. Przy schodach wisiała mała półka. Byłem w ciężkim szoku, gdy na owej półeczce zobaczyłem swoją różdżkę. Podchodząc do schodów usłyszałem strzęp dobiegającej z piętra wyżej rozmowy.
- Trzeba coś z nim zrobić. Drzwi mogą nie wytrzymać kolejnej nocy. – powiedział Rudolf Lestrange.
- Nie mamy nic lepszego. – odburknął jeden z chłopaków. – Inne pomieszczenia są zawalone, albo mają jeszcze słabsze drzwi. Nawet zaklęcia nie pomogą.
- Nic dziwnego. – prychnął Rudolf. – To jest dworek, a nie przechowalnia dla wilkołaków.
- To co zrobimy?
- Nie wiem. Skontaktuję się z Bellą, może ona coś wymyśli.
To mi wystarczyło. Złapałem różdżkę i wróciłem do swojego więzienia. Natychmiast wszedłem do łazienki i zastawiłem drzwi krzesłem. Wspiąłem się na sedes, żeby łatwiej móc dostać się do okna. Owinąłem szmatą lewą dłoń i zbiłem okno. Mimo szmaty kilka odłamków szkła poraniło mnie, ale nie przejąłem się tym. Gdy w oknie nie zostały już żadne kawałki szkła złapałem za parapet i podciągnąłem się. Przez całe moje ciało przebiegł ból, ale zignorowałem go. Każdy niepotrzebny dźwięk mógłby spowodować, że ktoś mi przeszkodzi.
Z lekkim trudem przecisnąłem się przez okienko i wypełzłem na trawę. Wciągnąłem poranne zimne powietrze. Wreszcie wolny.
Wziąłem w dłoń różdżkę i podniosłem się. Rozejrzałem się w poszukiwaniu ewentualnych straży śmierciożerców. Nikogo nie zauważyłem.
Nie byłem taki głupi, żeby próbować się teleportować od razu pod ścianą. Niemal na pewno założyli zaklęcia uniemożliwiającą teleportację. Odbiegłem od budynku w stronę płotu, przez który nie bez trudu przeszedłem. Dopiero tam odważyłem się teleportować. Nie do domu. Miałem jeszcze przed sobą dwie noce pełni i nie mogłem narażać Dory na moją obecność w domu. Przeniosłem się do szwagra.
         Pukając do drzwi miałem duszę na ramieniu. Nie wiedziałem, co bym zrobił, gdyby Syriusza nie było. Nie zależało mi na Kristal. Nie w tym momencie. Akurat siostra mogłaby tylko pogorszyć sytuację.
- Kto tam? – zza drzwi dobiegł mnie głos przyjaciela.
Na dźwięk jego głosu, zeszła ze mnie cała adrenalina. Zachwiałem się i oparłem o ścianę.
- Syriusz, otwórz. – poprosiłem słabym głosem. – Przecież i tak nikt się pode mnie podszyje.
Drzwi otworzyły się gwałtownie.
- Remus, skąd się tutaj wziąłeś?
Objął mnie ramieniem, pomagając wejść do domu. W salonie posadził mnie na kanapie. Jednym ruchem różdżki przywołał apteczkę.
- Wiesz, co tu się działo? – zapytał. – Louis jest na skraju załamania nerwowego, ciągle gada, że powinien cię odprowadzić, Hestia krąży po informatorach, szukając jakichkolwiek wieści, Kris wraca do domu tylko po to, żeby się przespać, a Tonks…
- Co? – przerwałem mu. – Powiedzieliście jej, co się stało? W jej stanie?
- A co ty sobie myślisz? Niby co Louis miał zrobić? Hej, Tonks, twój mąż nie wróci. Nie, nie wiem przez ile. Poszedł na spacer i jeszcze nie wrócił. Tak spaceruje od tygodnia. – powiedział, naśladując głos Louisa. – Remus, to nie jest takie proste. Ale to nieważne.
- Jak to nieważne? Zdrowie Dory…
- Nic jej nie zagraża. Rabacka non stop siedziała u ciebie w domu i monitorowała wszystko. Skoro tą sprawę mamy wyjaśnioną, co chciałbyś teraz zrobić?
Spojrzałem na przyjaciela. Nie wyglądał najlepiej: miał bladą cerę i wyraźne cienie pod oczami. Widać było po nim, że dużo ostatnio się denerwował.
- Mogę zostać? – spytałem nieśmiało. – Do końca pełni.
- Jasne. Mam wolną piwnicę.
- Dzięki. I przepraszam za kłopot.
- Daj spokój. – prychnął. – Żaden kłopot. Jak chcesz, mogę ci towarzyszyć.
- Nie trzeba. Dam sobie radę sam. – powiedziałem. – Łapa, powiem ci o wszystkim, ale nie teraz. Muszę się przespać.
Zreflektował się. Wiedziałem, że chce zacząć mnie wypytywać o przeżycia ostatnich dni, ale nie miałem na to sił.
- Jasne. Odprowadzić cie do pokoju?
- Do piwnicy. I sam trafię.
Syriusz posłał mi pełne zdziwienia spojrzenie.
- Ale…
- Proszę. Jeżeli położę się w pokoju, będziesz musiał mnie budzić. A tak obudzi mnie księżyc. Nie pierwszy raz.
Widziałem, że jeszcze się waha, ale w końcu zgodził się na moją propozycję. Pomógł mi zejść do piwnicy.
- Zaraz przyniosę ci jakieś koce. – powiedział.
Usłyszałem jeszcze, jak zamyka drzwi od piwnicy, po czym usnąłem.
         Cały następny dzień przespałem. Co prawda z koców przyniesionych przez Syriusza niewiele zostało, ale nie przeszkadzało mi to. Byłem wyczerpany tym wszystkim.
         Po ostatniej nocy pełni nie było mi dane długo spać.
- Remus, jak ja się za tobą stęskniłam! – krzyk Kristal wyrwał mnie ze snu.
Chwilę potem siostra mocno mnie przytuliła.
- Nigdy więcej tego nie rób. – poprosiła. – Nigdy.
- Już dobrze. Wszystko w porządku. – mruknąłem, głaszcząc siostrę po włosach.
- Kris, daj mu odpocząć – powiedział Syriusz, wchodząc do piwnicy.
- Racja. Przepraszam. – uśmiechnęła się, odsuwając się.
Oddałem uśmiech.
- Nie masz za co. Zresztą i tak nie mam zamiaru spać. Muszę wrócić do domu.
- Najwyższy czas. – stwierdziła Kris. – Tonks już nie może się doczekać. Szczerze mówiąc, bardziej się o nią bałam, gdy dowiedziała się, że wróciłeś, niż zaginąłeś…
- Kris. – wtrącił Syriusz, znaczącym głosem.
- No tak. Zmywaj się już, bo Tonks gotowa przyjść tutaj. I tak próbowała, ale matka ją powstrzymała.
„Całe szczęście” pomyślałem.
         Zanim udałem się do domu, wziąłem prysznic i opatrzyłem wszystkie rany. Starałem się robić to jak najszybciej, żeby móc już wrócić do Dory.
         Syriusz uparł się, że odprowadzi mnie do domu, nawet jeżeli oznaczało to tylko teleportację z jednego miejsca na drugie. Nie próbowałem go przekonać do zmiany decyzji. I tak by mi się nie udało.
- Stąd chyba trafisz do domu. – stwierdził Łapa, gdy stanęliśmy przed furtką na moje podwórko.
- Tak. Dziękuję.
- Nie ma za co. Tylko więcej nie rób takich numerów.
Uścisnęliśmy ręce na pożegnanie. Syriusz poszedł do granicy strefy antyteleportacyjnej, a ja do domu. Zapukałem do drzwi. Wolałem nie dzwonić do drzwi, bo mógłbym obudzić Scotta.
- Jak dobrze, że już jesteś. – westchnęła Andromeda, obejmując mnie.
Przez dłuższą chwilę nie mogłem otrząsnąć się ze zdziwienia. Nie spodziewałem się takiej reakcji po teściowej.
- Tak. Też się cieszę. – wydukałem w końcu. – Dora…
- Czeka na ciebie.
Niemal przebiegłem odległość dzielącą mnie od żony.
Zastałem ją leżącą na rozłożonej kanapie. Usiadłem obok niej.
- Doro, skarbie. – szepnąłem, obejmując żonę.
Wtuliła się we mnie. Po chwili jej ciałem wstrząsnął szloch. Ja też miałem łzy w oczach. Tak bardzo za nią tęskniłem.
- Remus…
- Ćśś. Nic nie mów. – poprosiłem. – Pozwól mi się tobą nacieszyć.
Przytuliła się jeszcze mocniej, podrażniając kilka moich świeżych ran. Zignorowałem to. Liczyła się tylko Dora.

W pewnym momencie Dora odsunęła się i pocałowała mnie. Oddałem ten pocałunek. Jej smak, zapach, dotyk oszałamiały mnie. Po ponad tygodniu rozłąki było mi jej zbyt mało.

5 komentarzy:

  1. SUPER!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!CUDO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!W SŁOWNIKU POLSKIM JEST ZA MAŁO SŁÓW BY OPISAĆ JAK BOSKO PISZESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    PS.Słodka Wariatko czy mogłabyś spojrzeć pod swoją ostatnią notkę bo zapisałam tam w komentarzu parę pytań na które chciałabym odpowiedź a nie chcę znowu wszystko przepisywać.Fiona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za te bardzo miłe słowa pod tym i poprzednim rozdziałem.
      Masz trochę racji z tą Piękną i Bestią (której wersję Disney'a kocham). Na prawdziwą miłość zasługuje każdy bez względy na stan zdrowia, majątek czy wiek.
      Pozdrawiam
      PS. Jeżeli chodzi o kwestie prywatne, to staram się ich tutaj unikać. Jestem po prostu Słodką Wariatką. Z pytaniami o to, co się dzieje poza tą historią, zapraszam na mojego maila wariatka3@op.pl

      Usuń
  2. Cześć to znowu ja,Fiona.Całkowicie rozumiem że chcesz być w pewnym sensie anonimowa.Z chęcią do Ciebie napiszę bo bardzo Cię podziwiam i lubie nawiązywać nowe znajomości,nawet jeśli kontakty są utrzymywane przez internet.Mój mail to Fiona1108@interia.pl.Do zobaczenia za tydzień lub wcześniej:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć! Przeczytałam właśnie 54 rozdział na tym blogu, a wiem, że jest tego jeszcze sporo na onecie. Po pierwsze chciałabym pogratulować ci wytrwałości, samozaparcia i wszystkiego co związane z tak długą działalnością (4 lata, mam rację?).
    Z początku mówię, że jestem osobą bardzo krytyczną i to co napiszę, nie powinno być źle przez ciebie odebrane, a jedynie uznane za konstruktywną krytykę.
    Może zacznę od tego co się najbardziej rzuca w oczy, czyli szaty graficznej. Nagłówek jest całkiem ładny, chociaż ostatni wers cytatu jest nieco rozmazany i trudno go odczytać. Niestety nagłówek bardzo się odznacza na tle całej reszty. Proponowałabym zastosowanie całego szablonu, a nie jedynie nagłówka, bo wygląda to wtedy o niebo lepiej i wszystko jest wówczas o wiele bardziej przejrzyste i nic się ze sobą nie zlewa. Radziłabym również zmienić czcionkę tytułu bloga na taką z polskimi znakami. Może to nic, ale mnie to grubaśne "ł" w słowie rozdział strasznie razi, a że pojawia się to w każdym poście... Co do przejrzystości tekstu, to jest to kwestia wyjustowania tekstu. Wiem, wiem... wielu na to narzeka, a to niby żadna różnica. Powiem ci kochana, że jest różnica i to ogromna. Ja osobiście nie potrafię czytać takiego bloku tekstu i często się gubię. A wyjustowany fragment przy okazji wygląda estetyczniej.
    Strony są prowadzone dobrze, chociaż w zakładce z bohaterami proponowałabym ustawić jeden rozmiar do wszystkich zdjęć, będzie lepszy efekt.
    A teraz przejdę do tego co jest najważniejsze, do tekstu. Widać, że ciągle masz nowe pomysły i wena cię nie opuszcza. Brakuje mi jednak opisów, które z pewnością dodałyby opowiadaniu swego rodzaju realność. Akcja u ciebie biegnie bardzo szybko, tak, że w niektórych momentach nie mogłam się połapać. Brakuje mi również konsekwencji w postaciach (czasami znikają u ciebie na bardzo długi czas i nagle sobie przypominasz o nich, oczywiście z tym boryka się wielu blogerów). Nie narzekałabym także na więcej opisów przeżyć i bardziej rozbudowane dialogi.
    To chyba tyle... Przepraszam jeżeli cię w jakiś sposób uraziłam, tak jak pisałam, nie miałam takiego zamiaru. Chciałam jedynie podzielić się moją opinią, która być może ci pomoże, a może nie.
    Cieszę się, że masz oddanych czytelników, którzy cię wspierają, bo to ważne dla młodych autorów, kiedy ktoś docenia to co robią. Trzymam za ciebie kciuki i to bardzo mocno, bo wierzę w to, że każdy rozwija się wraz z nabranym doświadczeniem. Pisz, pisz, pisz!
    Pozdrawiam, L!

    OdpowiedzUsuń
  4. Piszę szybko i z telefonu bo jadę do domku kończyć rozdział. Mam nadzieję że uda mi się go dzisiaj wstawić. W końcu remus jest w domu! Wiedziałam że Black będzie miał jakiś wpływ na jego powrót. Ale się dziwie że tak łatwo udało się mu uciec. No i Andrmoeda tak ciepło go powitała!

    OdpowiedzUsuń