Namiętny
pocałunek przerwał nam płacz dobiegający z pokoju Andromedy.
-
Nie przerywajcie sobie. – powiedziała Andromeda. – Ja się nim
zajmę.
Uśmiechnąłem
się pod nosem i przycisnąłem wargi do czoła żony.
-
Remus, co się działo? – spytała Dora. – Znam tylko ogólną
wersję, którą podała mi Kristal.
-
I niech na razie to ci wystarczy. – odparłem. – Najważniejsze,
że już jestem. Powiedz mi lepiej, jak się czujesz.
Położyłem
Dorę, po czym przytuliłem się do jej brzucha. Do narodzin naszego
dziecka zostały jeszcze dwa miesiące, więc naprawdę miałem do
czego się przytulić. Na stykającym się z brzuchem policzku czułem
kopnięcia maleństwa.
-
Odkąd wiem, że jesteś bezpieczny, znakomicie. – odpowiedziała.
– Wcześniej bywało różnie. Strasznie się bałam.
-
Ja też się bałem. – przyznałem. – Przede wszystkim o ciebie.
-
Remus…
-
Pytali mnie o ciebie. – przerwałem jej, łamiąc własne
postanowienie. – Pytali mnie, gdzie jesteś.
-
Kto? – głos Dory był dziwnie słaby.
-
Bellatrix. Uparła się, że wyciągnie ze mnie więcej niż Sputnik
w zeszłym roku. Nie udało się.
Spojrzałem
w twarz Dory, której, jak miałem wrażenie, odpłynęła cała
krew.
-
Skarbie, co się dzieje? – przestraszyłem się.
Przysunąłem
się bliżej. Przyłożyłem Dorze dłoń do czoła, ale nie wyczułem
żadnej poważnej zmiany temperatury.
-
Torturowała cię? – zapytała niemal szeptem.
Musiałem
zastanowić się nad odpowiedzią. Przecież nie mogłem jej
powiedzieć o tych wszystkich Cruciatusach. Z drugiej strony nie
chciałem jej okłamywać, ani kręcić.
-
Trochę. Kilka Cruciatusów. W porównaniu ze Sputnikiem to było jak
spacerek. – zapewniłem Dorę.
Nie
pozwoliłem jej zadać kolejnego pytania. Nachyliłem się nad nią i
pocałowałem ją.
-
Połóż się spać. – poradziła mi Dora, gdy już się od siebie
odsunęliśmy. – Nie wyglądasz najlepiej.
-
Nie ma to jak komplement od żony. – mruknąłem.
-
To nie tak. – odparła Dora obronnym głosem.
-
Przecież wiem. Wygląd wyglądem, ale czuję się wyjątkowo
kiepsko. Pozwolisz, że ułożę się po drugiej stronie?
-
Oczywiście, że tak. Chociaż mam wrażenie, że wyśpisz się
bardziej u nas w sypialni.
Kiedy
mówiła zdążyłem obejść kanapę i położyć się obok żony.
-
Co tam wygoda? Byle blisko ciebie. – odparłem.
Przysunąłem
się do Dory i wtuliłem głowę w poduszkę. Byłem tak zmęczony,
że światło ani trochę mi nie przeszkadzało. Dodatkowo
relaksowała mnie Dora, która bawiła się moimi włosami. Dzięki
temu udało mi się dosyć szybko usnąć.
Obudził
mnie dzwonek do drzwi. Nie chciałem wstawać, ale skłonił mnie do
tego głos Louisa, który rozbrzmiewał od drzwi.
-
Gdzie on jest?! Gdzie on jest?! – krzyknął Lou.
Ledwo
zdążyłem wstać, zanim przyjaciel znalazł się obok mnie.
-
Następnym razem odprowadzę cię pod same drzwi! Żadnego włóczenia
się, wracania okrężną droga i… i… Nigdy więcej mnie tak nie
denerwuj! – warknął Louis.
Mimo
zdenerwowania przyjaciela parsknąłem śmiechem. Louis i Dora
wymienili zaniepokojone spojrzenia, co tylko wzmogło moją wesołość.
-
Przepraszam was. – powiedziałem, gdy już się uspokoiłem. –
Lou, naprawdę nie musisz się tak denerwować.
Louis
najpierw zbladł, a potem poczerwieniał ze złości.
-
Nie musisz? Nie musisz?! Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, co ja
przeżywałem przez ostatnie dwa tygodnie?!
-
Nie krzyczcie. – warknęła Andromeda. – Scott dopiero usnął.
Jak mi któryś z was go obudzi…? – zagroziła.
-
Jasne. Cicho sza – szepnął Louis, przykładając palec do ust. –
Ale to nie zmienia faktu, że więcej tego tu samego od siebie nie
wypuszczę.
-
Przynajmniej do końca wojny. – mruknęła Dora.
-
Koniec wojny. – prychnął Louis. – Kto wie, ile to jeszcze
będzie. Kto wie, czy uda nam się wygrać. Mam dla was dobrą radę:
gdy tylko Tonks poczuje się lepiej, zmywajcie się stąd.
-
Louis… - zacząłem, domyślając się, do czego dąży.
-
Nie przerywaj mi. Wyjedźcie z Anglii. Jak najdalej, żeby was
śmierciożercy nie znaleźli.
-
Nie możemy. – zauważyła Dora. – To też nasza wojna.
Louis
przysunął sobie krzesło i usiadł naprzeciwko mojej żony.
-
Macie ważniejsze sprawy na głowie niż ta głupia wojna. Macie
Scotta, ty jesteś w ciąży. Rodzina przede wszystkim. Musicie
myśleć o dzieciach. Wojna nie jest na waszą głowę.
Nie
mogłem odmówić mu racji. Po tym co mnie spotkało, zaczynałem
mieć poważne wątpliwości co do tej całej wojny. Ale nie mogłem
wyjechać i odpuścić sobie wszystkiego. To już druga wojna, w
której brałem udział i miałem wielką nadzieję, że ostatnia,
ale musiałem m doprowadzić ją do końca. Moim drugim celem było
zapewnienie bezpieczeństwa żonie i dzieciom.
Po
wyjściu Louisa, Dromeda podała mi obiad. Nawet nie zwróciłem
uwagi na to, jak bardzo byłem głodny. Co prawda jadłem śniadanie
u Syriusza, ale po pełni i „gościnie” u Lestrenge’ów jeden
konkretny posiłek to było dla mnie stanowczo za mało.
Gdy
skończyłem obiad, rozległ się dzwonek do drzwi.
-
Spodziewasz się kogoś? – zapytała mnie Dora.
-
Nie. Nie bardzo miałem się z kim umawiać. – przypomniałem jej.
Gdy
rozmawiałem z Dorą, Andromeda poszła otworzyć drzwi. Ku mojemu
wielkiemu zdziwieniu w osobach, które przyszły rozpoznałem mojego
kuzyna Edgara i jego dzieci: Briana i Nikole. Po minie kuzyna
widziałem, że stało się coś złego.
-
Możemy zostać kilka dni? – zapytał Edgar po przywitaniu się ze
mną, Dorą i Androromedą. – Nasz ostatnia kryjówka jest spalona,
a…
-
Nie tłumacz się. – przerwała mu Dora. – Pewnie, że możecie
zostać. Akurat miejsca mamy w nadmiarze.
Uśmiechnąłem
się mimowolnie, słysząc słowa żony. Miała dużo racji. Miejsca
w domu nam nie brakowało.
-
To tylko kilka dni. – obiecał Edgar. - Ale i tak dziękuję.
-
Nie ma za co. – odparłem. – Rodzina musi sobie pomagać.
-
Szkoda, że tylko ty tak twierdzisz. – mruknął Ed.
-
Chodźcie, dzieci. Zaprowadzę was na górę – zaproponowała
Brianowi i Nicole Andromeda.
Kątem
oka zobaczyłem, jak dzieciaki idą za moją teściową na piętro.
-
To wszystko przez moją głupotę. Niepotrzebnie teleportowałem się
koło bloku, w którym mieszkałem. Po tym mnie wytropili. Mieliśmy
naprawdę kupę szczęścia, że żadnemu z nas nic się nie stało.
W każdym razie już nie możemy tam wrócić. Najpierw poszedłem do
twojego ojca. I całe szczęście, że nie wziąłem ze sobą dzieci.
Zostawiłem ich na jakiś czas u znajomej. Twój ojciec stwierdził,
że to nie jego wojna, a w ogóle to nie chce mieć z rodziną nic
wspólnego. Praktycznie wyrzucił mnie z mieszkania. Do Jerry’ego
nie chciałem iść, bo wiedziałem, że efekt będzie podobny.
Zostaliście mi tylko wy i Kristal z Syriuszem. Tylko że miedzy nimi
od dawna coś się psuje i nie chciałem wpychać dzieci w kłótnie
małżeńskie. Dość się ich naoglądały, gdy rozwodziłem się z
żoną. No i chciałem zobaczyć, co z tobą, Remus. Myślałem, że
zawału dostanę, gdy usłyszałem, że zaginąłeś.
-
Jak widać, już wszystko w porządku. – powiedziałem, uśmiechając
się lekko. – Dora ma rację. Możecie zostać jak długo chcecie i
będzie taka potrzeba.
Dora
poparła mnie kiwaniem głowy.
-
Jeszcze raz bardzo dziękuję. – powiedział Edgar. – To… ja
może pójdę się rozpakować.
Był
widocznie zakłopotany tym, że musi prosić nas o przeczekanie w
naszym domu najbardziej niebezpiecznych dni. Uśmiechnął się do
nas i poszedł na Andromedą i dziećmi na górę.
Gdy
Andromeda umieściła Edgara i jego dzieci w pokojach, wszyscy
zebraliśmy się na kolacji. Zaraz po posiłku gości wymówili się
zmęczeniem i udali się do siebie. Dromeda także zniknęła w
swojej sypialni, obiecując, że zajmie się w nocy Scottem.
Ułożyłem
się obok Dory, przytulając się do pleców żony.
-
Kolorowych snów. – mruknęła Dora, odwracając głowę i całując
mnie w policzek.
-
Dziękuję. Może wreszcie spokojnie się prześpię.
Zamknąłem
oczy, myśląc o tym, co muszę zrobić następnego dnia. Nie
zapowiadało się, żeby było to coś miłego.
Jak to możliwe że nikt tego jeszcze nie skomentował??!!?!!??!!Kiedyś było po 15 komentarzy a teraz??Maksymalnie 5 a czasami w ogóle!!!!!!!!!Dawniej było tyle osób komentujących i prawie wszyscy przestali!Co z tego że są statystyki,one o niczym nie świadczą.Dużo osób chyba uznało że jeżeli kiedyś komentowało to teraz nie musi.To nie fair!!Nie pomyśleliście ludzie że Słodkiej Wariatce zrobiłoby się miło że ktoś to czyta?!?!??!!!????!!!!!!!??!?????????????
OdpowiedzUsuń~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć,poprzednia część komentarza nie była kierowana bezpośrednio do Ciebie (ale tego to chyba sama się domyśliłaś).Nie pamiętam czy komentowałam (a nawet jeśli to zapewne krótko) poprzedni rozdział więc mam Ci do przekazania kilka rzeczy:
1.Notka super,cieszę się bardzo że Remus wrócił do domu,że z Dorą i dzieckiem wszystko w porządku,
2.Co z Syriuszem i Kristal?Oni są dla siebie stworzeni.Mam nadzieję że nie zabijesz nikogo z tej dwójki podczas 2 bitwy o Hogwart.A będą mieli dzieci??Nie chcę żebyś pisała mi całe rozdziały ale proszę o te jedną,małą informacje o nich,
3.Na początku jak sprawdzałam jakie są zapowiedziane nowe rozdziały to myślałam że w tej notce do Remusa przyjdzie Jerry albo jego ojciec żeby pogodzić się z bratem/synem.
4.Czy wiesz że to Twoja 201 notka łącznie z migawkami,bonusami czy co tam jeszcze był imasz w planach (w Kryształowej Kuli) 22 notki i że nigdy nie było notek powiadamiających o opóźnieniu notki?Moje gratulacje pisać 4 lata i dodawać notki regularnie to wielki wyczyn,
5.Jako że skomentowałam tylko kilka rozdziałów postanowiłam że za tydzień lub dwa skomentuje WSZYSTKIE notki za twoim blogu od początku do końca i podniosę ilość komentarzy>
6.Może na następny bonus na jakąś okazję napisałabyś oczami Tonks to jak dowiedziała się o tym że jest w ciąży i powiedziało o tym Remusowi?
Już nie mogę się doczekać piątku i następnego rozdziału!
Do zobaczenia,życzę dużo weny Fiona
Cześć w poprzednim komentarzu zapomniałam napisać że ładnie i schludnie wygląda teraz tytuł rozdział,wcześniej było równie ładnie i bardzo mnie osobiście się podobało i nie rozumiem jak komuś nie mogło się podobać,no ale każdy ma swój gust.Fiona
OdpowiedzUsuń